W tym biurze 5. pracowników, każdy przy swoim stanowisku. W holu recepcja, gdzie urzędniczka wydaje druki. Dalej 4. skomputeryzowane stanowiska. Ponieważ miałam już wypełniony druk (wydrukowałam go w domu ze strony internetowej) zapytałam gdzie mam się dalej z nim udać?. Pani wskazując palcem mruknęła pod nosem „tam”. Skierowałam się zgodnie z palcem wskazującym urzędniczki domyślając się, że to pewnie przy którymś ze stanowisk załatwię formalności. W biurze byłam jedynym interesantem. Podeszłam do pani urzędującej przy pierwszym stanowisku i czekałam dłuższą chwilę, aż raczy podnieść głowę w moją stronę. Nie doczekawszy się uprzejmie zapytałam, czy u niej mogę załatwić swoją sprawę. Popatrzyła na mnie tak jak bym dopiero, co „urwała się z choinki” i wypowiedziała jedno słowo - „numerek”. Nie wiedziałam, o jaki numerek jej chodzi! Widząc moje zdziwienie wypowiedziała kolejne słowo - „w automacie”. Zaczęłam, się więc rozglądać po sali za jakimś automatem, aż w końcu dostrzegłam na ścianie malutką skrzyneczkę z wystającym z niej kawałeczkiem papieru z wydrukowanym na nim numerem. Urwawszy go ponownie skierowałam się do stanowisk i zaczęłam się rozglądać w nadziei, że tym razem uda mi się sprawę załatwić. Z głębi sali usłyszałam wypowiadany numer, który jednocześnie wyświetlił się wysoko pod sufitem nad jednym ze stanowisk. Nieco zirytowana powiedziałam do towarzyszącej mi osoby, że przydałaby się w tym biurze instrukcja obsługi załatwiania interesantów. Od urzędnika, przy którym usiadłam usłyszałam, że „trzeba było przeczytać informacje umieszczone na tablicy ogłoszeń”. Nie odezwałam się, ale pomyślałam po cóż, więc do licha jest recepcja, która nie kieruje petentem tak, aby nie błądził w urzędniczych meandrach. Czy po to tylko, aby wydawać druki, które z powodzeniem można by umieścić na samoobsługowych stojakach? Ponadto urzędniczka w recepcji była nieuprzejma. Kolejnej urzędniczce też włos z głowy by nie spadł, jeżeliby pełnym zdaniem poinformował mnie o potrzebie zaopatrzenie się w numerek. Wyszła pewnie z tego założenia, że to nie jest jej rola. Następny urzędnik może chciał dobrze informując mnie, że instrukcje trzeba czytać na umieszczonych przy recepcji tablicach. Ale znowu wracam do pytania, po co jest recepcja, nie spełniająca swojego zadania?. Nasuwa się odpowiedź, że po to, aby można było się pochwalić jak to u nas dba się o interesantów. W rzeczywistości jest to zbędnie wydawane pieniądze z naszych składek. Ponadto ten duży gmach, w którym urzęduje zapewne sztab urzędników też generuje spore koszty. Jeżeli chociażby część z nich pracuje tak jak wspomniana recepcja, to trudno się nie irytować, że w Narodowym Funduszu Zdrowia niewiele da się załatwić.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl