Wyspiarz niebieski: kolejna książka dotycząca Ameryki Południowej...
Jarosław Molenda: Jestem zakochany w Ameryce Południowej, w kulturze latnynoamerykańskiej, coś w niej jest dla mnie romantycznego. Tym razem jednak moja książka „Wojny guarańskie” dotyczy wydarzeń na pograniczu Brazylii, Argentyny, Paragwaju i Urugwaju, a więc trochę daleko od Peru.
W.n.: Dżungla jest pełna niebezpieczeństw, które czyhają na człowieka. Mimo tych zagrożeń pcha się Pan w sam środek niebezpieczeństw.
J.M.: To jest jak narkotyk. Żadnemu nałogowcowi nie da się wytłumaczyć jakie to jest niebezpieczne dla zdrowia, dla życia. Tak działają na mnie podróże. Ledwo wrócę, a już myślę o następnych. Wędrówka przez dżunglę podnosi adrenalinę. Nie pumy, jaguary, stanowią niebezpieczeństwo, bo te uciekają od człowieka. Najgroźniejsze dla człowieka są małe insekty takie jak np. pchły ziemne, które dostają się pod skórę, gdzie składają jaja. Jeśli się tego nie usunie na czas, to wówczas pozostaje już tylko amputacja – od środka postępuje bowiem gangrena.
W.n.: Co na to rodzina?
J.M.: Rodzina ma swoje zajęcia. A te moje podróże wbrew pozorom nie są takie kosztowne. Na miesięczne utrzymanie samochodu wydaje się więcej pieniędzy. Teraz byłem na Chios, co kosztowało mnie w sumie 600 zł za tygodniowy pobyt. Na początku października byłem na Cyprze, a bilety na przejazd kupiłem 10 miesięcy wcześniej, co kosztowało 320zł w obie strony. Podróże to są dla mnie priorytety.
Więcej w papierowym wydaniu gazety.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl