Przez lata piszę na wyspach o szkodliwości wycinki drzew i konsekwencjach tego stanu. Ba ściągałem nawet kiedyś do Świnoujścia na własny koszt wybitnych specjalistów, którzy negatywnie wówczas ocenili stan miejskiej zieleni, a wtedy rządzący obiecali to zmienić. Od tego czasu w mieście dokonano kolejnych masowych wycinek drzew, aby coś znowu zabetonować. Rozważania na temat nadmiernych wycinek najczęściej są przysłowiowo traktowane „jak grochem o ścianę”. Gospodarze miasta mówią, że przecież walczą niemal o zachowanie każdego drzewa, po czym skutki w postaci kolejnej „niezbędnej” wycinki są jakże widoczne. Zapewnia się przy tym, że są nowe nasadzenia w postaci „pod sznurek” sadzonych drzewek i w ten sposób rekompensuje się straty. Takie opowieści trzeba włożyć między bajki. Warto przypomnieć, że jeden dorosły buk produkuje tyle tlenu co 1700 świeżo posadzonych buków. Do tego młode drzewka przy zaawansowanym poziomie zabetonowania miasta, zanieczyszczeniu atmosfery i zmianach klimatycznych mają trudności z przeżyciem. Szkody w środowisku jakich się dopuszczamy nie przynoszą natychmiastowego, widocznego skutku, ale działanie w stylu, że „po nas choćby potop” to nic innego jak postawa bezmyślnego szkodnika.
Nieprzekonanym, ale także i tym przekonanym polecam lekturę na ten temat. Książkę pt. „Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta” napisał Jan Mencwel. Autor zaznacza w niej znamiennie : „ Napisałem tę książkę po to, żeby pokazać ludziom, że drzewa nie są wyłącznie estetycznym dodatkiem do miasta, ale że ich ochrona się po prostu opłaca”
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl