Osobiście nie jestem przekonany czy jestem w stanie zaufać leciwemu facetowi, który czasem myli miesiące, z trudem niekiedy publicznie przypomina sobie nazwiska, albo tak jak ostatnio podczas konwencji wyborczej na placu Wolności zapomina przedstawić jednego z kandydatów na radnych swojego przecież komitetu wyborczego.
Janusz Żmurkiewicz jest u steru władzy w wyspiarskim mieście po przemianach ustrojowych od 2002 r. czyli już 16 lat. Nie sposób zapomnieć jednak o jego prezydenckiej karierze w przeszłości, w okresie tzw. „komuny”. W tamtych, minionych czasach był prezydentem przez blisko 5 lat. Razem to już zatem 21 lat. W karcianej grze hazardowej oczko lub w wersji kasynowej blackjack 21 punktów określa się właśnie mianem oczka. Max, który stanowi górną granicę zwycięstwa. Chyba, że komuś trafią się dwa asy czyli oczko perskie, którego nic nie przebija. To jednak Żmurkiewiczowi się z pewnością nie przytrafi. Czas skończyć więc na 21 i oddać się emeryckiemu odpoczynkowi, w wieku powyżej 71 lat, który i tak przebija ustawowe 65 lat. Jak jest po wielu latach rządów w takim miasteczku każdy wie, ręka rękę myje, układzik goni układzik, pełnienie władzy po latach to samograj, rutyna zastępuje myślenie, czołobitność podwładnych utwierdza w przekonaniu o własnej nieomylności i niemal potwierdza namaszczenie do pełnienia dożywotniej funkcji prezydenta. Czy nie czas z tym skończyć? Zanim utworzą się nowe układziki minie przecież dobrych kilka lat, a co dopiero jak mija oczko?
Martwi mnie też chorągiewkowy charakter obecnego prezydenta i zarazem kandydata na prezydenta. Przemiana od członka dawnej egzekutywy komitetu miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przez lata członkostwa i instrumentalnego wykorzystywania SLD po niezależnego w tej kampanii wyborczej kandydata sprawia chwiejne wrażenie. Żmurkiewicz przez długie lata w kolejnych wyborach korzystał ze wsparcia SLD po czym zrobił woltę i wystąpił, a za nim kilka innych osób. Teraz kandydatów na radnych swojego komitetu określa „żaden z nich nie ma żadnej legitymacji” to ludzie , którzy mają „czystą kartę”. Czyżby? Można zmieniać poglądy, łagodzić ich wymiar, ale przechrzty zawsze napawały mnie odrazą. Czy można zatem odgrzewać po raz piąty tę samą kandydaturę? Jako wytrawny kucharz pamiętam o kuchennych meandrach – odgrzewając mięso można je łatwo przypalić, a nadto staje się często łykowate i najzwyklej mało strawne.
Julian Warchołek
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl