Nerwy zatem kasztelana nosiły i ino dobre miny do złej gry stroił kombinując jakby tu na swoje wyjść i do koryta nikogo nie dopuścić. Ratował się jak mógł. Wcześniej sam opuścił Klan Komuchunów boć musiał to uczynić z powodów dwóch. Jeden to taki, że przecie dla dobra przekopu coby Klanowi Pisów nie podpaść i na łaskę ich nadal liczyć, to i z Komuchunami nie mogło mu być po drodze. A drugi takowy, że przewodzącą Klanowi Czarną Otchłań zwaną Kudłatą to by w łyżuni wody z chęcią utopił - tak jej nie cierpiał, boć czuł jej pełen energii oddech na plecach wiedząc, że na kasztelański tronik ma chrapkę. I aby jej - jak mu się zdawało - kuku zrobić i siebie choć trocha wzmocnić wydumał sobie coby wicekasztelan Pasuj zwany Szujką co to jeszcze do Klanu Komuchunów przynależał z hukiem go opuścił. Takoż się i stało. Pasuj czerwoną szarfę onego klanu na stół rzucił. Nikt jednakoż po nim tam nie płakał. Zapanowała wręcz radość i ino szampanskoje w klanie onym strzelało, że się u nich powietrze całkiem czyści co i do Oponususa dotarło. Kasztelan zawiedziony takowym obrotem spraw o inszych wzmocnieniach kompaniji swojej dumał i lokowaniach swoich przydupasów tam gdzieby i korzyść dlań płynęła. Widzac, że Barczyk szefunio Wielkiej Tratwy już znużon wielce i nie mogąc się doczekać pomocy większej od kasztlana o odejściu przebąkiwał, to ci Oponusus umyślił konkury na ów stołek uczynić. A tam konkury! To ino tak dla pozoru, boć przecie umyślił sobie tam ustawić biegłego morszczachę dworskiego Jacentego On-Tu-Czego co to u boku Oponususa karierę zrobił od woźnicy powozu kasztelana począwszy. Tymczasem mimo otwarć różnistych, gości znamienitych, jarmarków wielkich i inszych starań niebywałych, gdzie wszędy z pomocą klakierów Oponususa pod niebiosy wychwalali i oćcem sukcesów wszelakich nazywając, kompanija jego nie rosła oj nie rosła. Za to u Czarnej Otchłani zwanej Kudłatą tłumy się przy okazyjach różnych przewalały, brawa rzęsiste, bez klaki i z serca płynące jej bili, kasztelanką zawczasu już nazywając. Strach oblatywał kasztelana Oponususa jak o tem słyszał przez swój aparacik...
A i insze okoliczności mało kasztelanowi sprzyjały. Boć ci przecie wicekasztelanka Bamicha Pinokią zwana znowu popisu nie dała. Ze straganiarzami ci narady czyniła coby ich przekonać do zmian w targowaniu. A tak ci to wygladało, że baba nieśmiało, niejasno i w nieporządku swoje, a straganiarze z mocą swoje o taczkowaniu wspominając. Ona ci, że z kilkoma ino chce gadać, a te, że se może pogadać, a oni i tak na zgodę nie pójdą. Widać zrazu, że Bamicha przebicia u ludzisków ni ma żadnego i okiełznać ich za grosz nie potrafi.
Tymczasem w pobliskich Pomiędzyzdrojach kasztelan Dorsz z cicha pęk grodzian nie pytając pozwolił na budowanie chat aż pod chmury powiadając , że to przecie nie on ino starościc, że on tu ino od sprzątania i porządków pilnowania. I tak oto w mieścinie co to ledwie z wioski się wygrzebała drapacze będą jak w jakim światowym centrum a obok chaciny lewie widoczne. Ot takie dysproporcje się szykowały...
cdn
Gall Anomal
(wszelkie podobieństwo do znanych współcześnie osób i sytuacji jest całkowicie przypadkowe)
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl