Kilka zdań o sobie...
Jestem żoną i matką trzech synów: jeden dorosły – magister po studiach na Uniwersytecie Warszawskim, młodsi mają 10 i 5 lat. Prowadzę dom i jestem przedsiębiorczynią – pracuję w nieruchomościach. Swoją działalność zawodową musiałam ograniczyć bo działalność społeczno - polityczna zajmuje mi bardzo dużo czasu. W związku z działalnością ponoszę bardzo duże koszty, bo nie mogę poświęcić się całkowicie pracy, no i przede wszystkim niestety - kosztem rodziny. Nasze małżeństwo jest małżeństwem partnerskim.
Kobieta – przedsiębiorca, jak jest postrzegana przez mężczyzn?
Na pewno na starcie jesteśmy postrzegane gorzej. Wydaje się im, że mogą nas traktować tak trochę z przymrużeniem oka. Natomiast my, jeśli się czegoś podejmiemy, to jesteśmy do tego dobrze przygotowane nie tylko merytorycznie. Ja swoim rozmówcom staram się pokazać, że na dany temat posiadam stosowną wiedzę, że jestem do rozmów dobrze przygotowana. To od razu powoduje respekt w stosunku do mojej osoby, zwłaszcza w interesach.
Działalność partyjna pomaga Pani w wykonywaniu zawodu?
Myślę, że tak. Kierowanie partią – dwoma tysiącami osób, a więc dużą grupą ludzi bardzo zobowiązuje. Oczywiście wielu spraw musiałam się nauczyć. Myślę, że te podwójne obowiązki jakoś ze sobą współgrają.
Partia kobiet w całym kraju liczy sobie dwa tysiące członków, przez co jest jakby niszowym ugrupowaniem. Czy są jakieś plany zwiększenia liczby członków?
Nie jest to łatwe. Nasza partia nie otrzymuje żadnych subwencji, nie mamy żadnych dotacji, tak jak inne partie. To my decydujemy o tym, że jakiś procent z rocznych rozliczeń przelewany jest na konto partii. U nas w kraju subwencje otrzymują partie, które przekroczyły próg wyborczy. W związku z tym koszty choćby w kampanii wyborczej obciążają nasz skromny fundusz. Każdy program wyborczy w radiu czy telewizji jest płatny – i tu się koło zamyka. Płacimy składki miesięczne w wysokości 10 zł, chociaż część członków i tego nie płaci, bo po prostu ich nawet na to nie stać. Zbyt wiele kobiet żyje w gorszych warunkach. Jest wśród nich większe bezrobocie, na tych samych stanowiskach zarabiają mniej od mężczyzn, a w kadrze kierowniczej średnio pracuje do 10% zatrudnionych. Nie bez przyczyny mamy hasło: „partia jest kobietą”. Chociaż w naszych szeregach są także i mężczyźni. Jednak mamy za mało środków finansowych żeby stosownie się wypromować. Poza tym wszelkie koszty związane choćby z wyjazdami służbowymi ponosimy z własnych środków, a liderki partii pracują bardzo intensywnie. Nie wszystkich stać na to. Ja na przykład pracując wyłącznie zawodowo zarabiałabym drugie tyle, a nie każdego na to stać. Każda z nas dokłada do działalności partii. Rozwiązujemy to w tej chwili w taki sposób, że nasze członkinie tworzą stowarzyszenia, fundacje żeby promować sprawy kobiet, bo partia nie ma na to środków. I tak np. na terenie Świnoujścia jest Stowarzyszenie „Nasze Miasto”, które oprócz działania na rzecz miasta działa także na rzecz kobiet. Stowarzyszenia są także i po to, że nie wszystkie kobiety chcą należeć do partii. Jednak myślę, że w świadomości ludzi jest to, że aby coś osiągnąć dla dobra nas wszystkich trzeba jednak zasiadać w parlamencie czy krajowym, czy obecnie europejskim. Jeśli chcemy dbać o nasze małe ojczyzny, to musimy działać w samorządach.
Więcej w papierowym wydaniu gazety
foto; Barbara Sokołowska
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl