Wyspiarz niebieski: Czym jest dla Ciebie wygrana, a czym przegrana?
Renata Pliś: Wygrana to satysfakcja i nagroda za ciężką wykonaną pracę, za poświęcony czas, a przegrana to weryfikacja moich treningów i przede wszystkim samej siebie. No i lekcja.
W.n.: Kiedyś startując w biegu starałaś się biec od razu w czołówce, najlepiej pierwsza, lubiłaś prowadzić stawkę biegaczek do mety, a teraz jest to różnie.
R.P.: Tak było osiem lat temu. To były starty na innym poziomie. Teraz zależy to od miejsca, gdzie się odbywają zawody, czy w Polsce, czy gdzieś indziej. Teraz na mityngach międzynarodowych tempo jest zdecydowanie szybsze i znając swoje możliwości nie pcham się do przodu. Takie biegi odbywają się pod dyktando biegaczek afrykańskich, których wyniki dla nas na razie są kosmiczne, wiele razy lepsze od naszego rekordu Polski. Czasem jest tak, że na zawody jadę zmęczona, a wszystko to odbywa się pod dyktando mojego trenera. Celem mojego trenera jest przygotowanie mnie do dużej imprezy, która rządzi się innymi zasadami, więc po starcie to tak wygląda, że często zostaję z tyłu. Ważne są mistrzostwa świata, czy Europy. Mnie ten sposób przygotowań też się nie bardzo podoba i dlatego kiedy się da, biegnę z przodu. No i trzeba wziąć pod uwagę to, że obecnie reprezentuję zupełnie inny poziom niż kilka lat temu. Kiedyś był to poziom dla juniorów. To była całkiem inna gra.
W.n.: Lubisz biegać na hali czy na otwartych stadionach?
R.P.: Zdecydowanie na stadionach. W hali trzeba umieć biegać, a ja mam zupełnie inny styl biegania. W hali się po prostu męczę.
W.n.: Biegniesz, a na swoich plecach czujesz oddech rywalki...
R.P.: Zawsze trzeba myśleć tylko o walce. Trzeba walczyć. Innych myśli nie wolno dopuszczać do siebie. Czasami się przegrywa i jest to katastrofa. Mam o przegraną żal wyłącznie do siebie, do nikogo innego. Przecież sukces zależy od samego zawodnika.
W.n.: W Świnoujściu jest prężnie działający klub lekkoatletyczny – MARATON, w którym stawiałaś pierwsze kroki, a który do dzisiaj reprezentujesz na świecie. Klub bez bieżni i podstawowych warunków do uprawiania sportu, a mimo wszystko jego członkowie odnoszą sukcesy.
R.P.: Powiem tak. Młodzież musi mieć jakiś przykład – do czego można dojść, co można uzyskać. I myślę, że ja będę dla nich dobrym przykładem. A biegać, czy uprawiać sport – zawsze warto. Naprawdę warto. I cieszę się, że coraz więcej ludzi biega, co łączy się zawsze ściśle ze zdrowiem. A stadion? Mam taką nadzieję, jak wszyscy, że będzie. Tylko czy nadzieja wystarczy? Z pewnością nie!.
Więcej w papierowym wydaniu gazety.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl