Mówią o tym, że pieniądze dawali często bez pokwitowania „na podstawie zaufania, bo to przecież prawnik”. Niektórym z poszkodowanych mówiła, żeby nie występowali w jej sprawie przed kamerami, bo to przecież zobaczą w kraju, że z prokuraturą na miejscu da się załatwić, bo to jej koledzy „po fachu”.
Wzięte kredyty, których świadkowie nie są w stanie spłacić, opłacone z góry usługi prawne, których nie miała prawa się podejmować, ale podawała się jako adwokat. Sprawy spadkowe, rozwodowe, w których nie mogła występować z braku do tego uprawnień zawodowych. Wszystko zawsze związane z pieniędzmi, na które świadków nie było stać, więc brali dla niej na siebie kredyty. Przed sądem stają jako świadkowie członkowie jej bliskiej rodziny. Niektórzy mówią o tym, że nie utrzymują z nią absolutnie żadnych kontaktów („nawet się sobie nie kłaniamy”). I znowu kwoty, od których można dostać zawrotu głowy. I to zdumienie wpisane w twarze poszkodowanych: jak ona to robiła?... Niemal każdy ze świadków kończy swoje zeznania: „wnoszę o naprawienie szkody”.
Dzisiaj 13 bm. (nomen omen) lutego następny dzień procesu.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl