WYSPIARZ niebieski
Jedyny tygodnik ukazujący się w Świnoujściu, Międzyzdrojach i Wolinie

23.01.2013 16:26

SAIL ŚWINOUJŚCIE 2012

Po raz czwarty do Świnoujścia zawitał morski festiwal nazwany u nas Sail Świnoujście Ze strony www.sail-swinoujscie.pl/baltic_sail/ możemy się dowiedzieć, że jest to międzynarodowy projekt, którego ideą jest powstanie trwałej sieci współpracy w zakresie turystyki morskiej w obszarze morza bałtyckiego i wykreowanie tego obszaru, jako atrakcyjnego dla żeglarzy. Ważnym elementem jest realizacja idei „żeglarstwa dla każdego”, przybliżanie kultury i tradycji morskiej w dostępny i przyjemny sposób.

Priorytetami w tego typu imprezach są rejsy żaglowcami, koncerty pieśni morskich, poznawanie zwyczajów panujących na morzu, jarmark morskich różności a także wszystko co z morską kulturą jest związane a więc marynistyczne wystawy, konkursy, pokazy. Jak przyjęte założenia miały się do rzeczywistości?

Żeglarstwo dla każdego” to oczywiście rejsy na pokładzie żaglowców. Statków było sześć i każdy z nich cieszył się wielkim powodzeniem. Pogoda płatała figle, ale mimo to impreza odbywała się w miarę zgodnie z programem. Co dało się po raz kolejny zauważyć, a co znakomicie podniosłoby atrakcyjność pobytu na pokładach żaglowców, to brak „oficerów łącznikowych” miedzy załogą a pasażerami, którymi byli głównie turyści z głębi kraju. W efekcie uczestnicy rejsu nie dowiedzieli się jaki typ ożaglowania ma ich statek, czy to bark czy brygantyna, szkuner czy kecz, jak nazywają się poszczególne żagle, elementy olinowania czy osprzętu masztów. A przecież właśnie na żaglowcach nazewnictwo jest niebywale interesujące. Pasażerowie nie byli też angażowani do obsługi żagli, co jest od lat praktykowane na niemieckich festiwalach. Gdyby nie miłe dla ucha i duszy koncerty szantowe na pokładach statków oraz możliwość zrobienia ciekawych fotek, rejsy niewiele różniłyby się od codziennych wycieczek statkami „białej floty”.

Koncerty na nabrzeżu można by uznać za udane gdyby nie fatalne rozmieszczenie poszczególnych obiektów funkcjonalnych. Zwracano uwagę na o wiele za małą ilość miejsc siedzących przed estradą. Miejsc tych powinno być przynajmniej 100, odgrodzonych od reszty terenu tak by tworzyły swego rodzaju mini amfiteatr. Ustawienie w linii estrady namiotu piwnego i wesołego miasteczka na jezdni przed Kapitanatem było totalnym nieporozumieniem, fatalnym w skutkach dla spokojnego i miłego odbioru śpiewających na estradzie wykonawców. Zgrzyty, gwizdy z jednej strony, a głośne rozmowy piwoszów z drugiej, bardzo przeszkadzały w odbiorze koncertu powodując rezygnację wielu słuchaczy z dalszego pobytu na nabrzeżu.

Mając do dyspozycji okręt wojenny i rzesze świnoujskich żeglarzy aż się prosiło o zaprezentowanie morskich zwyczajów i morskiego rzemiosła. Węzły, rzuty, kody flagowe, sygnalizacja flagami, sygnalizacja świetlna i dźwiękowa, to rzeczy wciąż ciekawe , a dla lądowych szczurów niebywale atrakcyjne. To nic, że na współczesnych statkach dominuje elektronika, każdy marynarz czy żeglarz i tak musi być przygotowany na wszystko, na awarię elektroniki kolejnej generacji także.

Jarmark morski, był morskim tylko z nazwy. Za jego organizację oraz kompleksową obsługę logistyczną i techniczną odpowiadało U.Studio ze Szczecina. Mając na miejscu, w Świnoujściu, tylu twórców, tylu wystawców i handlowców branży marynistycznej aż się prosiło, by to ich zaprosić do udziału w imprezie. Nawet kosztem niższego wpływu do kasy miasta z tytułu kilkudniowej dzierżawy gruntu . Promocja lokalnego potencjału ludzkiego, promocja rodzimych artystów to niezwykle skuteczna forma reklamy miasta. Nie trzeba być specjalistą od marketingu by czuć jej sens. Niestety. Brak wyobraźni, brak chęci lub niemożność zrozumienia przez organizatorów czym powinien być jarmark morski i jakie jest jego zadanie w dniach festiwalu, dał w efekcie przysłowiową bryndzę. Dosłownie, nie w przenośni. Kilkadziesiąt metrów straganów z oscypkami, bryndzą, kierpcami, góralskimi ozdobami i tym podobnymi lipnymi gadżetami spod samiuśkich Tater zawładnęło morskim jarmarkiem. Próżno by szukać pamiątek znad morza, biżuterii z bursztynów, wyplatanek z lin, modeli statków, marynistycznych obrazów i rzeźb, czy choćby wyrobów muszelek.

W Świnoujściu namioty piwne stały się nieodłącznymi obiektami plenerowych festiwali. Niestety. To one zdominowały teren obszarowo mimo, że żaden browar nie był sponsorem imprezy. W przyszłości, ograniczenie punktów sprzedaży piwa przynajmniej w bliskim otoczeniu estrady to konieczność. Ta impreza jest bowiem morskim a nie pijackim świętem i powinno się to uszanować. Do śpiewania czy słuchania szant alkohol nie jest konieczny.

Czego jeszcze zabrakło w świnoujskim wydaniu Sail? Zabrakło wystaw naszych fotografów, malarzy, modelarzy, pokazu amatorskich filmów, gawęd w wykonaniu naszych literatów. To, że fotografie czy obrazy znajdują się w muzeum wcale nie oznacza, że nie można było w tych dniach jednego z namiotów przeznaczyć właśnie na cel wystawienniczy.

Organizatorzy nie wzięli na poważnie uwag i wniosków jakie pod ich adresem wpłynęły w ubiegłych latach. Także na stronach tygodnika Wyspiarz niebieski apelowaliśmy o zmianę formuły imprezy. Z wydanych materiałów promocyjnych mogliśmy się dowiedzieć czego powinniśmy się spodziewać. Niestety, rzeczywistość okazała się być daleką od tej opisanej w kolorowych ulotkach. Sądzę, że czas już zrezygnować z usług U.studia, agencji eventowej, działającej w szerokiej gamie usług. Od modelingu, cateringu, czarteru jachtów, po organizację imprez integracyjnych. Od bereta do kotleta. Ta firma po raz kolejny udowodniła, że nie potrafi sprostać wyzwaniu. Trzeba także rozważyć zmianę miejsca organizacji festiwalu.

Sail Świnoujście to projekt z przyszłością, a Świnoujście, to miasto zasługujące na profesjonalną promocję, w tym na organizację żeglarskich imprez na najwyższym poziomie. Zadowolić przybyłego z głębi kraju turystę jest bardzo łatwo. Jemu, jeśli tylko jest pogoda, zasadniczo wszystko się podoba. Nawet oscypki robiące za rybkę. Co zrobić, by Sail Świnoujście stało się imprezą chwaloną przez bywalców morskich festiwali? Uważam, że nas świnoujścian stać na coś dużo, dużo więcej. Jak jednak się o tym przekonać? To jest temat do głębokich przemyśleń i do dyskusji. Bez wysłuchania propozycji płynących od mieszkańców i żeglarzy, bez zaakceptowania potrzeby zmian w postrzeganiu morskiego festiwalu przez władze i urzędników miejskich instytucji, bez wspólnego działania lokalnego samorządu z działaczami żeglarskimi, twórcami i handlowcami, sukces nie jest możliwy.

Czy przyszłoroczny i każdy kolejny festiwal może być lepszy? Wspólnymi siłami na pewno tak. Ważne jest, by nie dopuścić do tego, by jakiś radny mający parcie na „sitko” nie zechciał zaistnieć i z tego tematu na sesji rady uczynić problem polityczny. Dmucham na zimne, mając w pamięci interpelację radnego Górecznego w sprawie statku „Świnoujście” i co z tego wynikło.

Andrzej Sokołowski

 


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.

Tygodnik "WYSPIARZ niebieski"
Świnoujście  •  ul. Armii Krajowej 12  •  Pasaż Centrum  •  I piętro, p. 109
Tel. +48 91 327 10 64  •  Tel./Fax +48 91 321 54 36

www.wyspiarzniebieski.pl