Foto: arch. A. Mikołajów
Aleksander Mikołajów zawodowo był związany z 8 FOW na trałowcach, potem w Komendzie Portu Wojennego, obecnie jest na emeryturze.
Najkrócej o sobie
Moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się jeszcze w Gdyni, podczas studiów, w tamtejszych JK Kotwica. Tam zdobywałem pierwsze szlify i praktykę żeglarską. Pierwszy swój jacht budowałem w latach dziewięćdziesiątych ub.w., w warsztacie przy ul. Jachtowej. Pomagał mi w tym przedsięwzięciu Roman Wysocki i Kuba Prasolik. Budowę zakończyliśmy w 1994 roku. Na tym jachcie – s/y RAFA pływałem przez kilkanaście lat. Obecny mój jacht nosi nazwę NEFERTITI (nazwa w wolnym tłumaczeniu znaczy „piękna”), a kupowałem go na dalekiej północy, w Szwecji. I wcale nie za duże pieniądze. Pomagała mi go wybrać żona z córkami. Jacht, który sprzedawałem miał 17 lat, a ten kupowany 31. - ale jaki dzielny morsko! A cena? Taka jak za używany samochód.
Pływanie we dwoje czy osobno?
Razem ze mną pływa małżonka turystycznie i regatowo, więc zdobywane puchary są także jej zasługą. Córki obecnie są poza Świnoujściem, ale kiedy przyjeżdżają, to także chętnie pływają, zaprawione są w pływaniu od dziecka. Całą rodziną pływaliśmy przez osiem lat. Braliśmy także udział w regatach, ale poprzednia łódka do tego specjalnie się nie nadawała. To była fajna zabawa. W ogóle wakacje spędzamy na jachcie, a najchętniej płyniemy na Rugię. Tam jest pięknie. Najdłuższy nasz rodzinny rejs był do Kopenhagi, jeszcze na starym jachcie, natomiast mój, to był udział w ubiegłorocznych regatach „Poloneza” samotników (13 – 18 sierpnia). To były najtrudniejsze – jak dotąd – dla mnie regaty. Samotnie 52 godziny na morzu, bez snu, to nie jest łatwe. Ilości rejsów nie liczę. Ile ich było? Nie wiem. Większych w roku odbywam dziesięć. Ostatnie dwa lata czas spędzałem biorąc udział we wszystkich większych regatach w regionie. Jak do tej pory udało mi się zdobyć dziesięć pucharów.
Pasje życiowe dwie
Mam w życiu swoje dwie pasje. Oprócz żeglarstwa trenuję karate shotokan. Od lat. Kiedyś trenowałem w świnoujskim kubie, obecnie jeżdżę na treningi do Goleniowa. Tam też prowadzę zajęcia grupowe. W 2011 roku zdobyłem tytuł mistrza Polski w kata w kategorii wiekowej 50 – 55 lat. W 2012 roku startowałem w mistrzostwach Europy i udało mi się zająć trzecie miejsce. W tym roku przygotowuję się do ponownego udziału w mistrzostwach kraju. Na tych zawodach reprezentuję klub goleniowski. W naszym mieście są dwa duże kluby karate kyokushin, nie ma więc szansy dla trzeciego klubu. Mam uprawnienia trenerskie i próbowałem założyć i prowadzić taki klub, ale nie bardzo to wyszło. Po prostu finanse.
Więcej w papierowym wydaniu gazety.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl