Mieszkam na parterze, więc kratę na balkonie zamontowałam bojąc się, że kiedyś, ktoś zechce wejść na balkon i dostać się do mieszkania. Moje okna wychodzą na zieleniec, do sąsiednich budynków jest dość daleko, o pokusę dla złodzieja więc nietrudno.
W noc po święcie obudził mnie dziwny hałas. Coś zgrzytało, stukało. Krata na moim balkonie wydawała dziwne odgłosy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam w szarzyźnie świtu wiszącego na kracie osobnika. Jedną ręką trzymał się kraty, drugą majstrował przy mojej fladze. Wstałam pospiesznie i nie zapalając światła podeszłam do drzwi balkonowych. Mężczyzna nożem piłował nylonową grubą żyłkę, którą przytwierdzona była flaga. Otworzyłam drzwi i w nocnej koszuli znalazłam się na balkonie. Krzyknęłam ile sił w głosie „złodziej, parszywy złodziej kradnie flagę, wsadź sobie ten nóż w d... a flagę zostaw w spokoju”. Nie wiem czy ktoś usłyszał jak krzyczę, ale złodziej się spłoszył. Musiałam ochłonąć po tym wydarzeniu. Oczywiście o dalszym spaniu nie było mowy. Przeleżałam do rana zastanawiając się, po co temu człowiekowi była moja flaga. Może na handel, bo nie miał na chleb, może był to jakiś zatwardziały kolekcjoner i takiej w swoich zbiorach nie miał, ale przecież taką flagę można kupić z niewielkie pieniądze. A może to jakiś przeciwnik obchodzenia w naszym kraju święta niepodległości. Jeżeli tak, to mógł ją ściągnąć w noc poprzedzającą to święto, bo już wisiała. Myślę, że nie dowiem się tego chyba, że kiedyś wpadnie w ręce policji i wszystko wyśpiewa.
Wasza Wiktoria
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl