W podsumowaniu artykułu napisaliśmy, że problem bicie studni na działkach bez pozwolenia wodno-prawnego, wydaje się być bagatelizowany przez Miasto i zarządy ogrodów działkowych. Mimo zakazu bicia takich studni bije się je nadal. Na tablicach ogłoszeń ogrodów działkowych spotkać można ogłoszenia firm świadczących takie usługi. A jeżeli ich nie ma to informacje o fachowcach przekazywane są tzw. pocztą pantoflową. Świadczy to o tym, że działkowcy nadal uważają, że wolno im wszystko, nawet wpływać na ilość i jakość wody dla całego miasta.
Reakcją na artykuł był list skierowany do redakcji, napisany przez prezesa zarządu ROD „Granica” Teresę Napiórkowską. Pani prezes zarzuciła nam, że w kwestii bicia studni przez działkowców i bagatelizowania problemu przez zarządy ogrodów, rozmijamy się ewidentnie z prawdą. Tłumaczy: Zarówno większość mieszkańców jak i p. Makieła nie do końca wiedzą, co się dzieje na działkach. Tablice ogłoszeniowe w ROD są ogólnodostępne, stoją po prostu na działkowych alejkach. Nie jesteśmy w stanie dopilnować, kiedy wieszane są na nich ogłoszenia. Nasz ogród (a myślę, że w innych jest podobnie) walczą z tą „ogłoszeniowa partyzantką” jak mogą. Przewodnicząca pisze, że nie ma żadnych możliwości karania tych ludzi (wykonawców), którzy biją studnie. Jest natomiast zdania, że wystarczyłoby żeby firmy bijące studnie – tak zrozumieliśmy – zostały jakoś przeszkolone, poinformowane, że nie wolno im bić studni bez pozwolenia wodno-prawnego. Pisze w swoim liście: - Ale to już nie leży w gestii zarządów ROD. Chciałabym również przy tej okazji poinformować wszystkich zainteresowanych, że Polski Związek Działkowców organizuje szkolenia dla działkowców, na których wyraźnie określa, co działkowiec wstępując do PZD może, a czego nie. Wiedza ta dla niektórych jest – jak się okazuje – bardzo ciężka do przyswojenia skoro (przypadek autentyczny!) w niecały miesiąc po szkoleniu taką studnię działkowiec bije.
Nie rozumiemy, w czym rozminęliśmy się z prawdą, bo z tym, że studnie bite są na działkach chyba nie. Także nie w tym, że zarządy ROD bagatelizują te sprawy. Samo zrywanie ogłoszeń z tablic nie rozwiąże sprawy. Wykonawcy szukają zleceń i to nie ich należy karać. Nie wątpimy w to, że prowadzone są szkolenia. Jednak chyba nie w tym tkwi problem. To przecież nie, kto inny jak zarządy ROD, zgodnie ze statutem i regulaminem czuwają nad przestrzeganiem przepisów związkowych przez członków PZD – dzierżawców działek oraz sprawują nadzór nad zgodnym z regulaminem ROD zagospodarowaniem działek (&91 statutu). Mają także możliwość zgodnie z & 36 statutu pozbawienie działkowicza członkostwa zwyczajnego, w razie rażącego naruszenia przepisów ustawy, postanowień statutu, regulaminu ROD, zasad współżycia społecznego oraz działania na szkodę PZD. Przy czym za rażące naruszenie uważa się w szczególności zamieszkiwanie lub prowadzenie działalności gospodarczej na terenie działki, wynajem działki i altany, samowolne rozporządzenie prawem do działki, dopuszczenie się samowoli budowlanej (takim jest między innymi bicie studni bez pozwolenia), udowodnioną kradzież dokonaną na szkodę innego użytkownika działki lub PZD, a także uporczywe i długotrwałe uchylanie się od uiszczania składki członkowskiej i innych należnych opłat. W tej sprawie dany zarząd ROD może i powinien podjąć stosowną uchwałę. Czy zarządy ROD z tej możliwości korzystają? Przyglądając się wieloletniej działalności tych organów a także temu, co się na terenie świnoujskich ogrodów dzieje widać, że nie. Ponadnormatywne altany, dzikie szamba odprowadzane do gruntu lub kanałów melioracyjnych, studnie, wreszcie wynajem altan na letnie pobyty. Który z zarządów reaguje na to dostępnymi środkami? Chyba jeszcze nikogo nie pozbawiono z tego powodu członkostwa w Polskim Związku Działkowców, przynajmniej nie w Świnoujście. Nie znane są nam takie przykłady. Na tej podstawie mogliśmy śmiało stwierdzić, że działkowcy nadal uważają, że im wszystko wolno. Nie wnikamy tutaj, z jakiego powodu na terenie świnoujskich ogrodów działkowych chociażby dla przykładu nie korzysta się z dostępnych sankcji. Gdyby, choć w jednym z ogrodów, najpierw po zastosowaniu kary porządkowej, wykluczono kogoś z powodu nieprzestrzegania związkowych przepisów, to inni z pewnością zastanowiliby się, że to samo może i ich dotknąć. Może tym sposobem z czasem uzyskano by to, o co wszystkim chodzi. Zachowanie naturalnego środowiska w nienaruszonym stanie przez nie ingerowanie w nie w sposób agresywny, niedopuszczalny i jego nie zanieczyszczanie.
Nie wątpimy też w to, co podkreślała Teresa Napiórkowska, że mamy wspaniałych działkowców. Tych jest z pewnością przewaga. Dlatego dla ich dobra, jeżeli zawiodą łagodnie perswazje, należy eliminować jednostki, które nie chcą spełniać obowiązujących wymogów. To jest właśnie jedno z zadań zarządów ROD. Jeżeli ich członkowie nie potrafią sobie poradzić z problemami, trzeba szukać innych osób, które będą sobie w pełni zdawały sprawę z obowiązków i będą chciały je wykonywać społecznie, nie obawiając się pogróżek czy aktów przemocy, do jakich czasem dochodzi w stosunku do zarządzających ogrodami działkowymi.
Mimo, iż nie w pełni zgadzamy się z zarzutami prezesa zarządu ROD „Granica” cieszymy się, że ktoś zareagował na problemy poruszane we wspomnianym wyżej artykule.
eska
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl