Łaska pańska na nich jednak spadła nie wiedzieć czemu, za to , że robotę swoją czynili. Oponusus jednakoż wiedział, że trza im się od czasu do czasu przypodobać wobec tego, że o Wielką Tratwę przecie nijak nie dbał od księżyców wielu. Uznał tedy, że jak te talarów parę ludziskom z Wielkiej Tratwy da to i dobrze o nim dumać będą o błędach bez liku jego nie pamiętając. Inne grodzianie z powodu tego ino po łbach się stukali, głupoty Oponususa się ino dopatrując. Kasztelan do inszych grodzian list takoż napisał jak za czasów Komun Epoki dziękując za iście obywatelską postawę w chwili lodowej klęski , co ino pusty śmiech budziło, boć przecie każdy na ten czas i tak bez podzięki kasztelana żyć musiał.
Takoż różniste inne dziwy w grodzie się działy. W grodzkiej chorowalni cichcem przybyli emisariusze białofartuchowi co to po kątach się szwędali niby posługi swoje oferując, a w istocie byli na usługach pewnej sotni co to chorowalnie w kraju Polo-polo na własność przejmowała. Nie zawszeć z pożytkiem dla grodzian różnistych się to obracało, bo jak chorowalnię w Głazie Morskim przejęli to po czasie wyszło im, że nie warte to funta kłaków i na opiekowalnię nad starcami najlepiej z Germaniki przerobić tera chcą. Owo przejmowanie sprytnie zaś czynią. Jakieś tam konowały z sotni onej do roboty w chorowalni się przyjmują dobrze rozeznają po czasie co w interesie piszczy, inszych białofartuchowych namówią coby choprowalnię wespół po uprzednim doprowadzeniu do upadku chybko przejąć , a potem lotem błyskawicy w ręce owej sotni się oddać.
Inszy zamysł na zmiany w żywocie i majątku grodu jakie się szykowały to zamknięcie chaty dla podrostków co to ją prowadził Dario Ros-czek. Parli do onego w szczególności wielkiej podpuszczone przez kasztelana ględziołki z Klanu Komuhunów, wśród onych zaś Jarwłod prym wodził, bo ci w onej chacie konkurenta miał, co to robotę taką sama jak on czynił (którą to Jarwłod dla zmyłki na rodzinę przepisał). Komuhuny ci już przyszłe plany toczyli po tym jak to najważniejsza dla nich leśna zatoczka u brzegu wielkiej wody miała przypaść matecznikowi Klanu Komuhunów jakim była grodzka sotnia tężyżny fizycznej.
- Urządzim tam swoją wodną stanicę popijalnię cichą i bawialnię znakomitą. Na uboczu w ślipia się rzucać nie będzie , a bachory żeglowne do Przytoni przeniesiem do tamtejszych żaglowników – mruczał do Karla Luza wielce zadowolon kasztelan Oponusus. cdn.
Gall Anomal
(wszelkie podobieństwo do znanych współcześnie osób i sytuacji jest całkowicie przypadkowe)
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl