Z moimi rodzicami odwiedzaliśmy kolejne usytuowane pod Tatrami. Któregoś lata byliśmy w Bukowinie Tatrzańskiej (1952r.). Dlaczego wspomnienia pobiegły tak daleko w czasie. Ano dlatego, że wczasy te były inne, takie, o których się nie zapomina, bo jedyne. Były to wczasy wagonowe. Ten swego rodzaju egzotyczny „ośrodek” wczasowy stanowiły wagony kolejowe towarowe nieco przerobione na mieszkalne. Metalowe łóżka, kilka twardych krzeseł, miska do mycia i dwa wiadra: na czystą i na brudną wodę. Do dzisiaj w rodzinnym albumie zachowały się fotki: z misiem, w strojach góralskich, przy ognisku. Podczas oglądania zdjęć nawet jakby słychać góralskie granie, gdzieś z daleka... No, ale dość wspomnień. Mamy XXI wiek.
Świnoujście. Warszów. Ulica Norweska. Normalny przechodzień nie zwróci uwagi na kilka starych, wyraźnie zabytkowych wagonów kolejowych, stojących na bocznicy. Natomiast mieszkańcy... No właśnie.
Wagony te „ożywają” w sezonie letnim albowiem mieści się tutaj, na kolejowej bocznicy coś na kształt „ośrodka” wczasowego. Dla pracowników kolei. I nazywa się to jak dawniej – wczasy wagonowe. Wagony zewnętrznie to maszkarki. Uroku nie dodają niczemu. Wprost przeciwnie. Uroku też nie dodają wczasujący się. Jeśli ładna pogoda, to plażują. Gorzej w dni pochmurne. Wtedy przy każdym wagonie kopcące grile, kilka różnego rodzaju muzyczek (kakofonia dźwięków), wieczorową porą znietrzeźwione rozmowy, bywa, że śpiewy. No i brud. Totalny. Wszędzie naokoło śmiecie: butelki, plastiki, puszki, itp. mimo stojących tam pojemników. Ustawione dwie „toiki” nie spełniają swoich zadań albowiem w pobliskich krzakach i na terenie zadrzewionym pełno „min”. I ten charakterystyczny smrodek... Sezon się kończy, wakacyjni goście wyjeżdżają... cała reszta zostaje.
Więcej w papierowym wydaniu gazety.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl