Rozmowy miały dziwny co najmniej przebieg, w atmosferze podejrzeń, wzajemnych oskarżeń i propozycji z gatunku „od Sasa do lasa”. Władze Międzyzdrojów z burmistrzem Leszkiem Doroszem na czele miały wyraźną ochotę na zawarcie z działkowcami pozasądowej ugody. Tę jednak po przejrzeniu trudno było nazwać ugodą, czyli porozumieniem dwustronnym stanowiącym rodzaj kompromisu. Jak słusznie zauważył jeden z działkowców to nie ugoda, a dyktat. Działkowcy mieli np. potwierdzić (w wielu przypadkach po 40 latach użytkowania) fakt bezumownego korzystania z działek, bez posiadanego tytułu prawnego. Dołączyć do ugody dokumenty potwierdzające usytuowanie zabudowań i urządzeń znajdujących się na terenie posiadanego ogrodu działkowego zgodnie z prawem oraz wartość poniesionych nakładów, wydać gminie zajmowaną działkę wraz ze zrzeczeniem się roszczenia o zwrot nakładów w dniu podpisania ugody, a następnie zawrzeć umowę dzierżawy z gminą na teren eksploatowanego ogrodu działkowego wraz z udziałem w terenach komunikacyjnych. Część działkowców przy takich sformułowaniach, pełni niewiary co do intencji władz Międzyzdrojów mają obawy, czy aby nie odbierze im się tym sposobem użytkowanych działek. W momencie sporej krytyki zapisów ugody ze strony działkowców, prawnik gminy orzekł ze stoickim spokojem...że to propozycja wyjściowa, którą można przecież zmienić. Innymi słowy kiepskie dla działkowców zapisy to tylko formuła do negocjacji! Władza nadal parła jednak do pilnego zawarcia ugody, a burmistrz Dorosz informował, że jest ona najlepsza ...albo „przekazujemy teren w formie uchwały Rady Miejskiej, ale wtedy wszyscy ci co wybudowali ponadnormatywne obiekty (powyżej 25 m2 – przyp. autora) będą musieli je rozebrać”. Te słowa natychmiast spotkały się z pomrukiem dezaprobaty, nawet dało się słyszeć z grona działkowców słowa „taki ch...”
Burmistrz orzekł, że gmina nie ma innych oczekiwań co do tego terenu i jest gotowa podpisać z działkowcami umowy dzierżawy na 30 lat. Z sali padały także głosy, że dyskusja jest bezproduktywna i pozbawiona sensu, gdyż nikt nie kwestionuje, że grunty należą de facto do gminy, ale są we władaniu Rodzinnych Ogrodów Działkowych i od nich poszczególni działkowcy otrzymują w użytkowania działki. Działkowcy podkreslali, że przecież maja umowy z Polskim Związkiem Dziuałkowców (PZD). Burmistrz ripostował, że nie są potrzebni pośrednicy,a podatki powinny wpływać do gminy, a nie w formie opłat do PZD i działkowcy mogą podpisać umowy z Gminą właśnie.
Wypowiadał się również obecny na spotkaniu Tadeusz Jarzębak, przewodniczący Zarządu Okręgowego PZD. Stwierdził, że ogrody były w użytkowaniu działkowców, kiedy nie było jeszcze gminy i że zagubiono dokumenty w sprawie formy ich otrzymania, ale z pewnością PZD ma prawo użytkować ten teren. A jeśli gmina twierdzi, że jest inaczej to niech to rozsądzi sąd. Ostrzegł przy tym, że jeśli działkowcy podpiszą ugodę z gminą to wykluczą się automatycznie ze społeczności działkowej PZD. Ostatecznie jeden z działkowców ma w kilka dni przygotować projekt innej ugody, burmistrz zaś projekt umowy dzierżawnej z działkowcami i projekt uchwały Rady Miejskiej do czasu następnego spotkania w styczniu 2012 r. A tak w ogóle to wszyscy sądząc po wypowiedziach zechcą poczekać na orzeczenie sądu.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl