WYSPIARZ niebieski
Jedyny tygodnik ukazujący się w Świnoujściu, Międzyzdrojach i Wolinie

(Rzecz dzieje się w Winoujściu, czyli nigdzie)

04.09.2010 7:25

(Rzecz dzieje się w Winoujściu, czyli nigdzie)

Z dawnych kronik grodu – księga III (8)

Osowiały kasztelan Oponusus zamknął się w swojej komnacie w Szmalcborku. O sprawach wielu w cichości sam chciał podumać. A że myślenie już z trudem mu przychodziło, bo to i lata nie te i choroby co go trawiły swoje zrobiły to i ciężko mu było. Zadumał się o swoich wicekasztelanach, których od władzy odsunął pozory rządzenia jeno im zostawiając. Hojny, tak jak i Leoncjo zwany Strusiem (jako, że kiej trza było rozkaz jakowyś wydać, łeb jak struś w piasek chował), źle się sprawowali i kłopotów mu częstych przysparzali.

- Źle to zarazem, a i dobrze ze strony innej. Bo przecie jak już grodzianie w szał wielki wpadną władzy chcąc mnie pozbawić, a i wojewodzic z Śierścina o łeb mnie zechce skrócić za grzechy i grzeszki karząc toć i będzie na kogo zwalić wszelkie winy, prosto im obu przypisując. Może uda się wtedy starą, łysiejącą czachę ocalić? - mruczał do siebie pod nosem kasztelan. - A do tego jeszcze ten mierny guła, kancelista Szczypan, co to jak z grzeczności niektórzy powiadają ponoć wiedzę o prawie posiadł. Toć on też taki rozumny kancelista jak i z koziej dupy trąbka. Puszy się znawstwem pozornym nadmuchany i głupoty ino powiada, a sądy liczne co innego nakazują i palcyma mnie już wytykają – zasyczał Oponusus.

Wszyscy trzej cały czas robotę knocą i o zmartwienia przyprawiają, aż z ich powodu resztki włosia Oponusus ze łba własnego wyrywał.

- A może to spisek nowy jaki? Gdzie by nie spojrzeć to przecie dawni poliwoje, z Komun Epoki jeszcze, na ważnych stołkach w grodzie zasiadają. Makiełka studni miejskich pilnujący, Tetryk zwany Ryczytrepem, Grzech-ulec, Leoncjo zwany Strusiem, Knebbels Karl Luz i paru innych jeszcze, co to sobie ino dobrze robią, wsparcie zapewniając. Sporo ci też dawnych wojów takich jak kancelista Szczypan i jemu podobni miejsca w robocie dla młodych grodzian blokujących. To ich też zmowa na mnie możliwa – mamrotał rozpalony strachem Jego Nieomylność, władca Winoujścia

Z nagła kasztelan przypomniał sobie, że sługi swoje co to niby żonine są sprawdzić powinien, czy to go aby nie okradają obkładając obręczami wozy grodzian. Usiadł tedy do swojego komputronu i przez sprytne okienko świetliste podglądać zaczął, co też tam ciury w obkładalni obręcz czynią i czy aby wszystkie talary do jego mieszka skrzętnie chowają. Rozsierdził się nagle, kiedy dojrzał jak jeden z nich grodzianina na bok ciągał tak aby podglądy go nie widziały.

- Ach to ten coś tam kombinuje, pewnikiem na mą stratę. - wrzasnął podejrzliwy Oponusus i pomstę obiecał, tak aby ciura ów roboty już żadnej w Winoujściu dostać nie mógł - Zewsząd wrogi mnie otaczają i pijawki wszelakie co tylko na talary dybią – zawył, jak zwierz zraniony. Zaraz też wybiegł jak szalony z komnaty w Szmalcborku. Dla niepoznaki krzyknął do dwórki co to jego osobistej komnaty pilnowała, że jedzie powitać posłańca od wojewodzica. Sam zaś lotem błyskawicy udał się do obkładalni obręczy na ciurów swych nakrzyczeć, co by się po kątach nie chowali, a ino ciężko robili, talary dla niego pomnażając.

Czas biegł teraz w Winoujściu w stronę wyborów nowych, zaskoczenie niekiedy budząc. Tacy różni do władzy się pchać poczęli, że aż strach czasem brał. Na wyspie Karasi grodzianom tamtejszym przewodząca Teri Jen-SEN z Klanem Komuhunów się dogadała i do Ględziska swoje starania z nimi rozpoczęła. A, że popisać się nie ma póki co czym to mydlić oczy grodzianom poczęła i bajdurzenia o szczęśliwości dozgonnej z Komuhunami głosiła.

- Do zgonu to i owszem z Komuhunami szybko dojdziem, dozgonnej szczęśliwości nijak nie zaznając – mawiali w trzeźwości patrzący na świat grodzianie. Ruszyła do boju i kolejny horda. Klan Morszczachów herbu Pełna Wstecz co to z uporem osła, Hojnego kasztelanem widział, każde o tym czasie spotkanie w Winoujściu z udziałem grajków i kuglarzy wykorzystywał, by swój herb grodzianom pokazywać jako najważniejszy. Na jednym takim na wyspie Karasi Morszczachy też herbem błysnęli, ale przebili ich obecni tam Komuhunowie. Pospólstwu na owym zborze w zabawy zacne bogatym, zwierzaka tam pieczonego postawiono. Kolejka ogromna się ustawiła po mięsiwo chętna. Nagle podeszła do niej z boku jedna sługa grodzka i rzekła do krojczego, że dla kasztelana 10 porcyji się należy. Ten kawały duże mięsiwa nakroił, a sługa je do stołu pewnego zaniosła. A komuż to, boć przecie kasztelana tam w ogóle nie było, a i wicekasztelan Leoncjo dawno się stamtąd oddalił. Ano kłamstwo ci takie pewnikiem kazali powiedzieć niektórzy z Komuhunów, którzy przy tym stole zasiedli, a był tam Grzech-ulec, Dulka z mężusiem, Iwi Sączek, Czarna Otchłań, Zdebelka i ta co to grodzką nauką zawiadywała - Jana Śmiała (ino z nazwiska taka śmiała). Grodzianie, którzy słowa o mięsiwie dla kasztelana posłyszeli zastanawiać się poczęli, czy to może poliwoj Grzech-ulec, albo i Czarna Otchłań za kasztelana podawać się umyślili. Bo to przecie wielką wyobraźnię oboje miewają, jakoże Komuhunów wieścionos bredni pełen wydają. cdn

Gall Anomal

 

(wszelkie podobieństwo do znanych współcześnie osób i sytuacji jest całkowicie przypadkowe)

 

 


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.

Tygodnik "WYSPIARZ niebieski"
Świnoujście  •  ul. Armii Krajowej 12  •  Pasaż Centrum  •  I piętro, p. 109
Tel. +48 91 327 10 64  •  Tel./Fax +48 91 321 54 36

www.wyspiarzniebieski.pl