Wszyscy trzej cały czas robotę knocą i o zmartwienia przyprawiają, aż z ich powodu resztki włosia Oponusus ze łba własnego wyrywał.
- A może to spisek nowy jaki? Gdzie by nie spojrzeć to przecie dawni poliwoje, z Komun Epoki jeszcze, na ważnych stołkach w grodzie zasiadają. Makiełka studni miejskich pilnujący, Tetryk zwany Ryczytrepem, Grzech-ulec, Leoncjo zwany Strusiem, Knebbels Karl Luz i paru innych jeszcze, co to sobie ino dobrze robią, wsparcie zapewniając. Sporo ci też dawnych wojów takich jak kancelista Szczypan i jemu podobni miejsca w robocie dla młodych grodzian blokujących. To ich też zmowa na mnie możliwa – mamrotał rozpalony strachem Jego Nieomylność, władca Winoujścia
Z nagła kasztelan przypomniał sobie, że sługi swoje co to niby żonine są sprawdzić powinien, czy to go aby nie okradają obkładając obręczami wozy grodzian. Usiadł tedy do swojego komputronu i przez sprytne okienko świetliste podglądać zaczął, co też tam ciury w obkładalni obręcz czynią i czy aby wszystkie talary do jego mieszka skrzętnie chowają. Rozsierdził się nagle, kiedy dojrzał jak jeden z nich grodzianina na bok ciągał tak aby podglądy go nie widziały.
- Ach to ten coś tam kombinuje, pewnikiem na mą stratę. - wrzasnął podejrzliwy Oponusus i pomstę obiecał, tak aby ciura ów roboty już żadnej w Winoujściu dostać nie mógł - Zewsząd wrogi mnie otaczają i pijawki wszelakie co tylko na talary dybią – zawył, jak zwierz zraniony. Zaraz też wybiegł jak szalony z komnaty w Szmalcborku. Dla niepoznaki krzyknął do dwórki co to jego osobistej komnaty pilnowała, że jedzie powitać posłańca od wojewodzica. Sam zaś lotem błyskawicy udał się do obkładalni obręczy na ciurów swych nakrzyczeć, co by się po kątach nie chowali, a ino ciężko robili, talary dla niego pomnażając.
Czas biegł teraz w Winoujściu w stronę wyborów nowych, zaskoczenie niekiedy budząc. Tacy różni do władzy się pchać poczęli, że aż strach czasem brał. Na wyspie Karasi grodzianom tamtejszym przewodząca Teri Jen-SEN z Klanem Komuhunów się dogadała i do Ględziska swoje starania z nimi rozpoczęła. A, że popisać się nie ma póki co czym to mydlić oczy grodzianom poczęła i bajdurzenia o szczęśliwości dozgonnej z Komuhunami głosiła.
- Do zgonu to i owszem z Komuhunami szybko dojdziem, dozgonnej szczęśliwości nijak nie zaznając – mawiali w trzeźwości patrzący na świat grodzianie. Ruszyła do boju i kolejny horda. Klan Morszczachów herbu Pełna Wstecz co to z uporem osła, Hojnego kasztelanem widział, każde o tym czasie spotkanie w Winoujściu z udziałem grajków i kuglarzy wykorzystywał, by swój herb grodzianom pokazywać jako najważniejszy. Na jednym takim na wyspie Karasi Morszczachy też herbem błysnęli, ale przebili ich obecni tam Komuhunowie. Pospólstwu na owym zborze w zabawy zacne bogatym, zwierzaka tam pieczonego postawiono. Kolejka ogromna się ustawiła po mięsiwo chętna. Nagle podeszła do niej z boku jedna sługa grodzka i rzekła do krojczego, że dla kasztelana 10 porcyji się należy. Ten kawały duże mięsiwa nakroił, a sługa je do stołu pewnego zaniosła. A komuż to, boć przecie kasztelana tam w ogóle nie było, a i wicekasztelan Leoncjo dawno się stamtąd oddalił. Ano kłamstwo ci takie pewnikiem kazali powiedzieć niektórzy z Komuhunów, którzy przy tym stole zasiedli, a był tam Grzech-ulec, Dulka z mężusiem, Iwi Sączek, Czarna Otchłań, Zdebelka i ta co to grodzką nauką zawiadywała - Jana Śmiała (ino z nazwiska taka śmiała). Grodzianie, którzy słowa o mięsiwie dla kasztelana posłyszeli zastanawiać się poczęli, czy to może poliwoj Grzech-ulec, albo i Czarna Otchłań za kasztelana podawać się umyślili. Bo to przecie wielką wyobraźnię oboje miewają, jakoże Komuhunów wieścionos bredni pełen wydają. cdn
Gall Anomal
(wszelkie podobieństwo do znanych współcześnie osób i sytuacji jest całkowicie przypadkowe)
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl