Od minionego piątku zaczęły się telefony do redakcji, że coś złego dzieje się w ZPO. Nasi informatorzy twierdzili, że pacjenci nie są zadbani, maja odleżyny, nie zawsze też panuje tam wymagany porządek. Rozmawialiśmy też z jednym z tamtejszych pacjentów, który dzwonił prosząc o interwencję. Starszy mężczyzna skarżył się, że pomijane są jego prośby o pomoc. Jeszcze miesiąc temu chodził, a teraz już nawet nie wstaje. Prosił o leki, jakieś działanie, ale nikt na to nie zwraca tam uwagi. Nawet prośba aby go zawieźć do toalety nie jest spełniana i musi długo czekać. Mężczyzna utyskiwał, że z emerytury na jego utrzymanie w ZPO ma potrącane 1.200 zł , a leki jakie mu przepisano za ponad 300 zł musiał sam wykupić i nikt mu tej kwoty nie zwrócił. Mówił, że personelu jest za mało i nie dają sobie rady z ta sporą gromadką pensjonariuszy. Dyrektor ZPO Jolanta Jędrak zaprzeczyła, że dzieje się cokolwiek złego. Wspomnianego pacjenta określiła jako „roszczeniowego” i „trudnego”. Jej zdaniem jest odpowiednia liczba personelu, który wyjątkowo dobrze dba o leżące tam osoby, a jeśli chodzi o odleżyny to nikt tam ich nie ma, bowiem w zakresie przeciwdziałania ich powstawaniu realizowany jest specjalny program.
Więcej na ten temat w najbliższym gazetowym wydaniu „Wyspiarza niebieskiego”.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl