Mimo starań instruktorów byłem kiepskim kursantem, poświęcono mi wiele serca bym przyswoił podstawę programową, jednak zawsze bardziej wierzyłem własnemu doświadczeniu niżeli teorii z książek, a taka obowiązuje na egzaminie. Zdałem z ledwością i do dziś wszystko na łódce robię po swojemu. Tak czy inaczej patent do niczego mi się nie przydał, bo do wyczynowego pływania nie potrzeba żadnych uprawnień. Potrzeba za to zupełnie innej wiedzy, której nie zdobędzie się na żadnym kursie. Wiedzę tę czerpałem w początkowej fazie od ojca i brata, a następnie od konkurentów, z którymi przyszło mi rywalizować.
Poza żeglarstwem świetne wyniki osiągasz w biegach średnich, równie dobrze czujesz się na rowerze – w której z tych dziedzin czujesz się najlepiej?
Cóż, jestem dość energicznym człowiekiem. Piwo, pilot, telewizor to nie dla mnie. Bieganie, rower, pływanie to była część treningu służąca lepszym wynikom w żeglarstwie, bo jest to taka dyscyplina, w której nie ma czegoś takiego jak "zbyt dobra kondycja", to nie jest spacer. Na łódce w czasie wyścigu jest co robić, to wielki wysiłek, każdy wyścig trwa około godziny, a wyścigów bywa pięć dziennie... Dlatego mimo, że musiałem zawiesić na jakiś czas żeglarstwo wyczynowe, to kontynuowałem aktywność, aby gdy nadejdzie chwila startu, to będę gotów. Wiązało to się z bieganiem około tysiąca kilometrów rocznie, jeszcze większej liczby przejechanych kilometrów na rowerze i wielu innych sprawnościowych ćwiczeń na mięśnie grzbietu i brzucha. Aby utrzymać zapał do działania zacząłem startować w biegach i kolarstwie. Nie uważam, by moje wyniki były dobre, raczej przeciętne, ale znakomicie czuję się w biegu, dlatego truchtam sobie po okolicznych lasach i czasami w celach bardziej towarzyskich niźli ściśle sportowych biorę udział w organizowanych w okolicy biegach. Rower z kolei pozwala zwiedzić trochę odleglejszą okolicę, byłem rowerem w Czechach, u rodziny koło Opola, pokręciłem się po Niemczech. Trudno mi stwierdzić, która dziedzina jest dla mnie ważniejsza.
Czy swoją przyszłość w jakiś sposób łączysz z żeglarstwem (np. nauka najmłodszych)?
Jeśli chodzi o przyszłość to w miarę możliwości chcę startować jako zawodnik. Jako trener nie sprawdzam się, nie potrafię przekazać wiedzy. Choć kilka sezonów działałem z młodymi w UKS Keja to wiem, że to nie jest moja mocna strona.
ADRIANA - wicemistrzyni Polski 2014 w klasie ISA 407 seniorów
Studia – gdzie. Czy to wymarzony kierunek studiów?
Studiuję chemię biologiczną na Uniwersytecie Wrocławskim, jestem na trzecim roku. Rzeczywiście, nigdy nie planowałam tego kierunku, ale nie żałuję wyboru – chemia na studiach jest bardzo interesująca. Aktualnie plany naukowe skupiają się wokół pracy licencjackiej i zaliczenia wszystkich czekających mnie egzaminów.
Żeglarstwo – od kiedy? Optymisty – jak długo trenowałaś, kiedy nadeszły pierwsze sukcesy. Ile zdobyłaś medali – pucharów w tej klasie?
Moje pierwsze spotkanie z jachtem nastąpiło, gdy miałam 4 lata. Wtedy to popłynęliśmy razem z tatą, Arturem i Różową Panterą (moją ukochaną, nieodłączną maskotką) na wyprawę połączoną z nocnym wędkowaniem. Pamiętam tylko, że gryzły mnie komary, ale pomimo tego bardzo mi się podobało. Samodzielnym żeglarstwem (już bez Pantery) zainteresowałam się 12 lat temu, kiedy to ruszyły zajęcia na przytorskiej przystani. Wtedy trenował nas mój najstarszy brat – Łukasz. Pierwszy sukces nastąpił bardzo szybko, bo już pod koniec pierwszego sezonu. Z okazji zakończenia wakacji zorganizowano klubowe regaty w klasie Optymist, które udało mi się wygrać. Pomimo, że ścigało się może 5 łódek, to jest to dla mnie szczególne osiągnięcie, które zawsze wspominam z uśmiechem na twarzy. W następnych sezonach nie było już samych zwycięstw. Wśród startujących było wielu bardzo dobrych żeglarzy, zarówno ze Świnoujścia (klubowe koleżanki: Ada Czysieska i Basia Patecka), jak i z klubów z Wolina, Dziwnowa czy Kamienia Pomorskiego. Każdemu zależało na wygranej, o której czasami decydowały centymetry. Jeżeli chodzi o ilość trofeów, to trudno mi powiedzieć. Czasem w sezonie zdarzało się nawet 8 wyjazdów, więc okazji do ścigania się było wiele. Pamiętam tylko, że trzynasty puchar niefortunnie wylądował w Zalewie Kamieńskim (może jeszcze gdzieś tam jest). Później już nie liczyłam. Ponadto przez jakiś czas startowaliśmy z Arturem w jednej klasie. Po pewnym czasie trudno ustalić co kto zdobył.
Podczas regat zdobywasz I miejsce albo o centymetry miejsce drugie. Co wtedy odczuwasz? A jak wygrywasz z chłopakami?
To zależy czy o centymetry wygrałam czy przegrałam. A tak całkiem serio, to miejsce w czołówce zawsze cieszy. Oznacza to, że wszystko było przemyślane, wykonane dobrze, a i nierzadko – sprzyjało szczęście. Jeżeli do wygranej brakowało niewiele, to wiadomo, że pozostaje pewien niedosyt, ale na szczęście na wodzie nie ma zbyt dużo czasu na rozpamiętywanie. Przy sprawnym przebiegu regat, przerwy między wyścigami trwają ok. 10-15 minut. Czas ten lepiej poświęcić na przygotowanie się do następnego startu, niż wspominanie porażki, która czasem nie do końca wynikała z błędu zawodnika.
Jeżeli chodzi o wygrywanie z chłopakami, czy dziewczynami, to raczej nie patrzyłabym na to od tej strony. Żeglarz może być dobry niezależnie od płci. Różnice pojawiają się dopiero przy mocnym wietrze, kiedy to zaczyna mieć znaczenie waga, siła i wytrzymałość fizyczna. Wówczas, oczywiście – łatwiej mają panowie. Jednak moja wcześniej wspominana koleżanka, Ada Czysieska jest doskonałym dowodem na to, że nie tylko mężczyźni wygrywają w regatach.
JERZY MILLER - założyciel klubu, opiekun żeglarzy, „ojciec” ich sukcesów. Jest laureatem tytułu „Wyspiarz roku 2007” za tę właśnie działalność absolutnie społeczną.
Skąd wziął się pomysł utworzenia UKS „Keja”?
Wracając późno z pracy niejednokrotnie widywałem grupki młodzieży, które mając za dużo czasu i energii niszczyły ławki i przystanki. W tym czasie władze miasta zaczęły wdrażać „lokalny system wychowania”, mający na celu pozytywne zaktywizowanie młodzieży i jednocześnie zachęcając lokalną społeczność do włączenia się do realizacji tego procesu wychowania. Obecna dyrekcja, rada pedagogiczna i rodzice uczniów szkoły w Przytorze stwierdzili, że ze względu na położenie naszej dzielnicy, idealnym rozwiązaniem było utworzenie sekcji żeglarskiej.
Klub działa już wiele lat, a przeliczając to na sukcesy – ilu (mniej więcej) klub ma mistrzów? Oczywiście w klasach Optymist i ISA 407. Szkoła może pochwalić się ogromną ilością pucharów wszelakich!
Jeżeli chodzi o tytuł mistrzowski, to do tej pory w klasie ISA 407 Adriana Czysieska zdobyła go siedmiokrotnie, Adriana Miller pięciokrotnie, Artur Miller – raz, co łącznie daje trzynaście tytułów (nie licząc drugich i trzecich miejsc, a tych było, oj było).
Więcej w papierowym wydaniu gzety.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl