Natalia Szubert jest przykładem takiej osoby z pasją, z którą będzie się wiązała jej przyszła praca. Absolwentka Liceum Ogólnokształcącego im. Mieszka I, właśnie zdała ostatni egzamin na Wydziale Matematyczno - Fizycznym Uniwersytetu Szczecińskiego na kierunku fizyka komputerowa.
Wyspiarz niebieski: Czym dla pani jest fizyka?
Natalia Szubert: Jest ona dla mnie czymś magicznym, ponieważ jest to taka dziedzina nauki, która jest w stanie opisać każde zjawisko, które występuje w świecie i nie tylko. Jest w stanie opisać to, co się dzieje z wodą, powietrzem i z ciałami stałymi, które spotykamy, na co dzień.
W.n.: Od jak dawna interesuje się pani tą dziedziną nauki?
N.Sz.: Świadomie, czym jest fizyka, zainteresowałam się w szkole podstawowej. Wcześniej, to rodzice starali się mnie wprowadzić w ten świat nauki. Rodzice nie robili tego specjalnie, ale zabawki, które dostawałam, zmuszały mnie do logicznego myślenia. Otrzymując zabawkę w postaci bączka, musiałam zaraz dowiedzieć się, dlaczego się kręci. Gdy otrzymałam kolejkę elektryczną to bawiłam się wyznaczając jej prędkość od punktu do punktu. Wystarczył do tego centymetr i zwykły zegarek. Rodzice też tłumaczyli zasadę działania tych zabawek. W szkole podstawowej uczyliśmy się fizyki teoretycznej, dlatego czytałam podręczniki, szukałam doświadczeń i sama je przeprowadzałam, na tyle ile mogłam. Pomagał mi w tym najczęściej tata. Zanim jeszcze zaczęłam lekcje fizyki w szkole podstawowej wiedziałam, czym jest fizyka i że to mnie bardzo interesuje.
W.n.: Wiem, że duży wpływ na pani zainteresowania miała nauka w liceum.
N.Sz.: Do dzisiaj pamiętam pierwszą lekcję fizyki w liceum. Nigdy jej nie zapomnę. Zajęcia odbywały się z panią Ewą Pater, która najbardziej ze wszystkich moich nauczycieli, z którymi miałam do czynienia w liceum, rozpaliła moje zainteresowania. Zrobiła to w ciągu pięciu minut. W ciągu tych minut przedstawiła taką pozytywną energię i w najlepszym świetle fizykę, że uczyłam się fizyki przez cztery lata wiedząc, że jest to coś, co lubię i będę kontynuować. Mieliśmy dużo doświadczeń, które mogliśmy przeprowadzać sami, dużo projektów, które wykonywaliśmy popierając doświadczeniami. Jeśli chodzi o fizykę, to ja bazuję przede wszystkim na doświadczeniach. Jeżeli czegoś nie mogę przeprowadzić, to nie jestem w stanie potwierdzić teorii. W szkole średniej był dostęp do Internetu, była bogatsza biblioteka. Poza podręcznikami można było korzystać z wiedzy zawartej w innych książkach,czy czasopismach. W szkole średniej ta moja pasja rozwinęła się najbardziej. I tak doszłam do studiów na Uniwersytecie Szczecińskim na Wydziale Matematyczno – Fizycznym.
W.n.: Uczniowie pani liceum, biorą udział w licznych konkursach nie tylko z dziedziny fizyki. Czy były one także pani udziałem?
N.Sz.: Brałam udział w konkursach zawiązanych z astronomią. Fizykę traktowałam jako coś bardziej własnego. Całą swoją wiedzę trzymałam dla siebie.
W.n.: Kolejny etap to fizyka uniwersytecka.
N.Sz.: Jak składałam papiery na studia miałam do wyboru trzy uczelnie. W Poznaniu, Gdańsku i Szczecinie. W momencie, kiedy wybrałam się na dni otwarte uniwersytetu w Szczecinie, profesor Jerzy Stelmach, poprzez swoją przemowę do kandydatów na studentów, utwierdził mnie w tym, że chcę studiować w Szczecinie.
W.n.: Studia na takim wydziale nie należą chyba do najłatwiejszych?
N.Sz.: Nie będę ukrywać, że nie były to łatwe studia. Zwłaszcza na początku było dużo nauki. Tak zwaną maturę miało się, co pół roku z przedmiotów, które lubiło się mniej lub więcej. Na studiach poznałam wiele ciekawych osób, dzięki którym dostałam się do kół naukowych. Na pierwszym roku było to koło naukowe astronomii, na drugim roku fizyki. Zaczęłam z tymi osobami podróżować po całej Polsce na różne konferencje, nawiązywać znajomości z innymi kołami i kolegami z innych uczelni. W ten sposób otwierałam sobie szersze pole do samej fizyki. Był to także szerszy dostęp do laboratoriów, do doświadczeń. Na czwartym roku pojechaliśmy na konferencję z dziedziny astrobiologii do Warszawy. Byliśmy pierwsza grupą, która dotarła się do laboratorium badającego skupienie masy muszli. Zobaczyłam, że fizyka sięga także tego, co u nas często widzimy na plaży.
W.n.: Wspominała pani kiedyś, że chciałaby uczyć w szkole. Czy nadal ma pani taki zamiar?
N.Sz.: Po praktykach jakie odbyłam w szkole z miłą chęcią chciałabym uczyć. Uczniowie ze świnoujskiego Gimnazjum Publicznego nr 2 i „Mieszka”, podbudowali mnie i moje podejście do nauczania. Chciałabym uczyć, ale jednocześnie chciałabym połączyć to z karierą naukową. Wiem, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to realizować. Cały czas myślę o pracy jako nauczyciel.
W.n.: Wróci pani do Świnoujścia, czy wygodniej będzie realizować marzenia w Szczecinie?
N.Sz.: I tu jest problem. Chciałabym wrócić do Świnoujścia i tu uczyć, ale ze względu na plany naukowe zostanę w Szczecinie.
W.n.: Skończyła już pani studia. Pozostała jeszcze obrona pracy magisterskiej.
N.Sz.: Jestem jedną z dwóch osób, które piszą pracę magisterską z dziedziny fizyki jądrowej. Temat pracy to „Poszukiwanie produktów reakcji jądrowej w temperaturach pokojowych”, czyli przy zderzeniu dwóch deuteronów w temperaturze pokojowej, muszę znaleźć produkt, jakim jest nadwyżka energii. Termin obrony pracy wyznaczono mi na przełomie września i października. Kończę właśnie pracę. Jeszcze czekają mnie doświadczenia na pierwszym akceleratorze, który jest montowany w Szczecinie. W lipcu i sierpniu będzie można wykonywać na nim doświadczenia.
W.n.: I co dalej?
N.Sz.: Będę prowadziła dalsze badania na akceleratorze, dotyczące zimnej fuzji. Jadę teraz na praktykę do Dubnej w Rosji. Jest to wielki instytut fizyki jądrowej. Jadę tam na trzy tygodnie. Dostałam się do grupy analizującej dane dotyczące zderzenia cząstek złota. Będę sprawdzała zupełnie, co innego niż przy pracy magisterskiej, ale metoda będzie podobna. Będą to praktyki międzynarodowe. Spotkamy się w Dubnej z koleżankami i kolegami m.in. z Rumunii, RPA, Rosji. Język, jakim będziemy się posługiwać to angielski, no chyba, że ktoś zna rosyjski.
W.n.: Nie kusi pani Europejska Organizacja Badań Jądrowych (CERN) w Genewie?
N.Sz.: Z miłą chęcią pojechałabym do ośrodka w Genewie, chociażby po to, żeby zwiedzić ten ogromny kompleks zajmujący się badaniami jądrowymi. Sam fakt zobaczenia istniejących tam urządzeń byłoby czymś pięknym. Na razie miejscem, gdzie pojechałam oglądać sprzęt był Grejfswald, gdzie oglądaliśmy tokamaki, zajmujące się gorącą fuzją. Właśnie w tej chwili czynna jest w Szczecinie wystawa poświęcona gorącej fuzji oraz przyszłej budowie elektrowni działających na zasadach gorącej fuzji.
W.n.: Czy do realizacji planów związanych z nauczaniem, nie potrzebny będzie dodatkowy kurs pedagogiczny?
N.Sz.: Rozpoczynając studia wiedziałam, że na trzecim roku jest podział na ścieżkę pedagogiczna i ścieżkę naukową. Zdecydowałam się pójść obiema ścieżkami. Miałam zajęcia przygotowujące do nauczania. Dało to upoważnienie do nauczania i dalszej kariery naukowej. Wiązało się to oczywiście z dodatkowymi zajęciami. Ciężko było, ale dałam radę. Wiem, że w tym roku na pewno nie zacznę uczyć w szkole. Muszę się skupić na pracy magisterskiej. Wiem też, że nie łatwo będzie mi znaleźć pracę w tym zawodzie. W Polce nie istnieje stanowisko takie jak fizyk. Albo się uczy, albo pracuje naukowo. Dlatego na rok muszę podjąć pracę niezbyt związaną z kierunkiem nauki a w tym czasie zastanowić się, co tak naprawdę chcę dalej robić. Myślę, że będę pracowała i pisała doktorat. Taką formę zaproponowano mi na uczelni. Wydział Fizyki się rozwija. Jest w planie zakup drugiego akceleratora. Chcę być blisko tego. Może kiedyś będę mogła podjąć pracę na uczelni. Dziś nie ma takiej możliwości.
W.n.: Marzenia?
N.Sz.: Chciałabym pracować w elektrowni jądrowej. Ale to jeszcze daleka droga. Mówi się, że pierwsza elektrownia jądrowa powstanie w Polsce za około 10 lat.
W.n.: Życzymy, żeby udało się pani zrealizować wszystkie marzenia.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów bez zgody redakcji zabronione.
www.wyspiarzniebieski.pl