25 lat dla świnoujskiego nożownika
W Sądzie Okręgowym w Szczecinie odbyła się 11 kwietnia kolejna rozprawa będąca wynikiem tragicznych zdarzeń do jakich doszło 27 marca 2010 r. Przed sądem stanął doprowadzony z aresztu, nożownik ze Świnoujścia 41-letni Jacek D. Po wysłuchaniu biegłych psychiatrów i psychologów oraz blisko godzinnej naradzie pięcioosobowego składu sędziowskiego zapadł wyrok, który nie jest prawomocny. Sprawcę mordu, napadu rabunkowego, próby zabójstwa i stosowania gróźb karalnych skazano na 25 lat więzienia.
Przypomnijmy pokrótce tamte wstrząsające chwile. Tuż przed godziną 18 w dniu 27 marca 2010 r doszło do tragicznych w skutkach wydarzeń na ul. Matejki. Znany policji mężczyzna dokonał napadu rabunkowego z nożem w ręku na ekspedientkę małego sklepu spożywczego usytuowanego przy przystanku autobusowym obok „leningradów”, poważnie raniąc 21-letnia kobietę i grożąc klientowi sklepu, który się tam pojawił. Następnie zbiegł do pobliskiej klatki schodowej i wtargnął do mieszkania na I piętrze, gdzie zabił osiemdziesięcioletniego mężczyznę broniącego żonę przed sprawcą, któremu ta nieopatrznie otworzyła drzwi.
Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd wysłuchał troje biegłych psychiatrów i psychologów, którzy przez miesiąc badali i obserwowali oskarżonego. Podtrzymali oni wcześniejsze opinie psychiatrów. U oskarżonego nie rozpoznano żadnej choroby psychicznej, ani upośledzenia umysłowego, rozpoznano natomiast uzależnienie od alkoholu , co miało wpływ na pewne zmiany organiczne w w centralnym ośrodku nerwowym. Jak jednak podkreślano zmiany te nie zakłócają funkcjonowania Jacka D. i nie miały istotnego znaczenia podczas tragicznych zdarzeń. Oskarżony jak stwierdzono jest osobą o niższym niż przeciętny poziomie intelektualnym z zaburzeniami osobowości spowodowanymi długoletnim nadużywaniem alkoholu. W opiniach podkreślano znaczący wpływ alkoholu i w konsekwencji wzrostu agresywnych zachowań. Nie można jednak wykluczyć, że Jacek D. nie jest w stanie nad tym zapanować. Wszystko zależy od okoliczności, stanu psychofizycznego oraz ilości wypitego alkoholu. Zeznający profesor psychologii zapytany czy początkowe zewnętrzne okoliczności związane z napadem na ekspedientkę mogły wywołać taki stan u oskarżonego, który popychał go do zbrodniczych czynów odpowiedział, ze nie dostrzegł takich okoliczności. Oskarżony złożył jeszcze wraz ze swoim obrońcą po zakończeniu wypowiedzi biegłych wniosek o ponowne dokonanie badań psychiatrycznych.
- Sądzę, że te badania nie były dogłębne. Wydaje mi się, że przy ponownych mógłbym coś nowego wnieść do tej sprawy – mówił oskarżony Jacek D.
- Co to znaczy wnieść coś nowego do sprawy ? - dopytywał sędzia przewodniczący.
- Nie wiem może wszystkiego nie powiedziałem – twierdził Jacek D.
Ostatecznie sąd jednak oddalił ten wniosek nie widząc sprzeczności w opiniach i słusznie zauważając, że można było biegłych pytać do woli z czego specjalnie nie skorzystano. Nie ma zatem podstaw do kolejnych badań.
Prokurator w swojej mowie uważała, że w tym przypadku , wobec zebranych dowodów nie ma żadnych wątpliwości, że działania oskarżonego były prowadzone pod wpływem alkoholu, ale i z premedytacją. Podkreślała, że przez cały okres trwania sprawy przed sądem oskarżony ani razu nie przeprosił. Oskarżenie nie dopatrzyło się też okoliczności łagodzących. Poszczególne czyny oskarżonego prokurator określiła na wymiar kary ponad 41 lat i zażądała łącznej kary 25 lat pozbawienia wolności. Jedna z oskarżycielek posiłkowych wnosiła o dożywocie, a druga – poszkodowana ekspedientka nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa.
Obrończyni prosiła sąd o sprawiedliwy wyrok, a oskarżony w ostatnim słowie przeprosił rodzinę zamordowanego, poszkodowaną ekspedientkę i wszystkich którzy ucierpieli na skutek jego działań. Sąd nie miał żadnych wątpliwości i po naradzie skazał Jacka D. na 25 lat. W uzasadnieniu wyroku podkreślono tragiczny wymiar czynów oskarżonego, który ma wpływ na losy całej grupy osób, zauważono też niebagatelny, niszczący wpływ alkoholu.
Tekst i foto: KMN
Utrata zaufania
Dyrektorka ZGM Joanna Rachuta w piątek 8 kwietnia br. została poproszona do działu kadr Urzędu Miasta, gdzie miało zostać jej wręczone wypowiedzenie z pracy.
- Wypowiedzenie to podpisał Prezydent Miasta Świnoujście motywując je głównie utratą zaufania – powiedział nam Robert Karelus, rzecznik prasowy prezydenta - Pani Rachuta została poproszona do działu kadr, do którego nie przyszła, a jedynie przedstawione zostało 16 – dniowe zwolnienie lekarskie – dodał rzecznik. Jak dalej wyjaśnił R. Karelus, wypowiedzenie to będzie skuteczne także po zakończonym zwolnieniu lekarskim.
Przypomnijmy, że wypowiedzenie to ma bez wątpienia ścisły związek z umieszczeniem syna dyrektorki ZGM (student, lat 20) na sporządzonej niedawno przez ZGM liście oczekujących na mieszkania komunalne. Listy tej nie zaakceptowała społeczna komisja mieszkaniowa (w pięcioosobowym składzie), nie zaakceptował prezydent, a sam regulamin przydziału mieszkań wrócił do ponownego rozpatrzenia przez radnych Miasta, po uprzednich zmianach, które zostaną w nim naniesione. Pisaliśmy szerzej o tym w poprzednim wydaniu Wyspiarza niebieskiego.
Mało kto spodziewał się jednak wyciągnięcia tak szybkich i radykalnych decyzji kadrowych i błyskawicznej reakcji ze strony prezydenta Miasta, ponieważ sposób kierowania Zakładem Gospodarki Mieszkaniowej przez Joannę Rachutę od dawna budził wiele zastrzeżeń. Wystarczy wspomnieć o prowadzeniu przez pracowników tej firmy wspólnot mieszkaniowych, co było niezgodne z ustawą, która obowiązywała już od 2000 roku, a której nie można było wyegzekwować od ZGM-u przez kilka lat. Pisaliśmy o tym wielokrotnie na naszych łamach, tak jak i o szeregu innych nieprawidłowości jakich dopuszczał się ZGM. Ale ze strony decydentów nie było wtedy żadnej reakcji. Teraz, po jesiennych wyborach, kiedy stanowisko zastępcy prezydenta przestał zajmować Andrzej Szczodry, prywatnie bliski znajomy rodziny Rachutów, wszystko stało się jakby prostsze. Czy zatem nie można teraz rzec, że Andrzej Szczodry utracił swoje stanowisko w świnoujskim urzędzie a Joanna Rachuta swój „parasol ochronny”?
kul
Strukturalne pogmeranie w pęczniejącym urzędzie
W Urzędzie Miasta Świnoujście dokonano zapowiadanej zmiany urzędniczej struktury. Póki co papierowe zmiany wejdą w życie od 15 kwietnia br. Teraz urzędnicy w przyciasnym już gmachu przenoszą się z kąta w kąt wijąc nowe gniazdka ... za pieniądze podatnika. Zmiany owszem są. Przybędzie naczelników, nastąpi rozdrobnienie wydziałów, rozrośnie się urzędowa propaganda sukcesu, znikną stanowiska do spraw współpracy z zagranicą i wydział działalności gospodarczej, ale za to powstanie samodzielne jednoosobowe stanowisko do spraw Gospodarki Morskiej. Ot, takie tam pogmeranie, by było nieco inaczej, absolutnie nie znaczy wcale, że lepiej.
Porównajmy zatem w kilku słowach co się na razie na papierze zmieniło, a już za chwilę będzie w urzędniczym realu. Lista komórek organizacyjnych Urzędu Miasta Świnoujście z dnia 29 grudnia 2009 liczyła 27 pozycji, teraz w zarządzeniu prezydenta z 31 marca 2011 r figuruje ich aż 31. Analogicznie wówczas w świnoujskim urzędzie było w przeliczeniu 212,75 etatu, obecnie już 222,25 etatu. Idąc dalej mieliśmy wtedy 26 naczelników, kierowników i pracowników na samodzielnych stanowiskach (w liczbie 3), a obecnie będzie ich 30 (w tym na samodzielnych – 4). Wiadomo co z tego wynika, o czym nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać. Więcej etatów i wzrastająca liczba pozornych decydentów i ich zastępców (pozornych, gdyż i tak za wszystko odpowiada prezydent), powoduje choćby nieunikniony wzrost funduszu płacowego. Do tego należy też doliczyć konieczne wydatki na urządzanie kolejnych biur, pokoi i stanowisk pracy. A to przecież kosztuje, powodując dalszy drenaż kieszeni podatnika. To wszystko zaś w dobie kryzysu ma niebagatelne znaczenie i bynajmniej nie nakręca szczególnej koniunktury.
I pomyśleć, że za czasów prezydentury Janusza Żmurkiewicza, w poprzedniej komunistycznej epoce, w świnoujskim urzędzie, który obejmował terytorialnie także Międzyzdroje i przysiółki było niespełna 100 etatów. Natomiast jak obecny prezydent powrócił na stołek w 2002 r. , w Urzędzie Miasta Świnoujście były 192 etaty, a w kampanii wyborczej i po objęciu stanowiska J. Żmurkiewicz zapowiadał walkę z urzędowym przerostem zatrudnienia. Owszem ktoś powie, że przybyło zadań i potrzeba większej liczby urzędników...A czyż aby nie mamy teraz znakomitych, szybkich komputerów, rewelacyjnych programów komputerowych ułatwiających wszelkie działanie, w końcu także znacznie większej liczby pracowników w podległych Miastu jednostkach i firmach?
Wracając do najnowszego pogmerania w urzędowych strukturach i porównania z poprzednią. Otóż zniknęły ze struktury dwa samodzielne stanowiska do spraw współpracy z zagranicą. Nie wiadomo jeszcze, czy to zapowiedź zaprzestania prowadzenia współpracy, czy tylko jej znaczne ograniczenie. Nie ma też Wydziału Działalności Gospodarczej, której urzędników rozpirzono po innych wydziałach. Obowiązki wydawania zezwoleń na działalność zaś przejmie prawdopodobnie jeden z pracowników Wydziału Spraw Obywatelskich. Dawny Wydział Gospodarki Komunalnej i Środowiska podzielono na dwa. Będzie zatem Wydział Ochrony Środowiska i Leśnictwa (naczelnik Krzysztof Szpytko) oraz Wydział Eksploatacji i Zarządzania Nieruchomościami z naczelnikiem Sylwestrem Sowałą (z Wydziału Inżyniera Miasta). Przy okazji nieco obcięto kompetencji naczelnik Małgorzacie Borowiec kierującej dotychczas Wydziałem Gospodarki Nieruchomościami i stworzono jej w nowej strukturze Wydział Ewidencji i Obrotu Nieruchomościami. Stąd wniosek, że teraz aż dwa wydziały będą się zajmować nieruchomościami.
Rzecznik prasowy prezydenta Robert Karelus przeistoczy się obecnie w dwuosobowe Biuro Informacji i Konsultacji Społecznych, a z urzędowych informatyków zostanie utworzone Biuro Technologii Informacyjnych. Z dotychczasowych dwóch wydziałów : Wydziału Edukacji, Kultury i Kultury Fizycznej oraz Wydziału Rozwoju i Promocji Miasta stworzono trzy wydziały. Będą to : Wydział Edukacji (naczelnik Janina Śmiałkowska), Wydział Promocji, Turystyki, Kultury i Sportu (naczelnik Katarzyna Rówińska) oraz Wydział Rozwoju Gospodarczego i Obsługi Inwestorów ( naczelnik wyłoniony w konkursie, czyli inaczej niż z mianowania tak jak S. Sowała). Do łask powróciło też jednoosobowe samodzielne stanowisko do spraw Gospodarki Morskiej. Takie już było za czasów obecnego prezydenta, ale ówczesny pracownik szybko znudził się pracą urzędową i przeszedł do pracy, do wspomaganej przez świnoujski urząd zagranicznej firmy - Kreatiny.
Namieszano więc co niemiara w strukturze, a głównie w pionie podległym I zastępcy prezydenta, Barbarze Michalskiej. W pionie II zastępcy, Joanny Agatowskiej, zmian jest zdecydowanie mniej. Na stronie obok zamieszczamy nowy urzędowy schemat struktury poszczególnych komórek podległych prezydentowi i jego dwóm zastępczyniom.
KMN
I koń by się uśmiał
Powszechnie wiadomo, że w skali kraju, w Służbie Zdrowia od dłuższego czasu nie dzieje się najlepiej. Absurdów jest wiele i nie brak ich także u nas. W świnoujskim szpitalu dochodzi jednak do swoistego wyścigu różnorakich anormalności. Trudno tu nawet ustalić, w tym zakresie jakiś ranking, sprowadzający owe sytuacje i poczynania do wspólnego mianownika, po to aby łatwiej było je wyskalować. Zatem słów kilka o tym co się tam dziwnego dzieje. Niestety w wyjaśnieniu wielu kwestii nie był nam pomocny dyrektor szpitala w Świnoujściu, który na zadane pytania dotyczące finansów często zasłaniał się po prostu tajemnicą handlową(!?). Szpital jest co prawda miejski, utrzymywany za nasze pieniądze, ale w sprawie zasadności ich wydatkowania to już wara od informacji. Jak się temu wszystkiemu przyjrzeć to i koń by się uśmiał...
Dyrektor świnoujskiego szpitala Dariusz Guziak praktycznie jest gościem w tej placówce. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo kiedy będzie i na jak długo. W szpitalu jest przeciętnie 2-3 dni w tygodniu, ale jak mówi nam szpitalny personel czasem nie ma go w ogóle. Trudno się dziwić skoro jest równocześnie od lat dyrektorem szpitala w Goleniowie. To co prawda ma się zmienić, bo kończy mu się tam kontrakt i jak docierają do nas informacje z Goleniowa, w związku z planowaną prywatyzacją tamtejszego szpitala nie będzie on już przedłużony. Nie jest to jednak pocieszające skoro od dawna, częsta nieobecność dyrektora w Świnoujściu jest po prostu kłopotliwa.
Trzeba specjalnie celować żeby na dyrektora świnoujskiego szpitala trafić, a skoro jest rzadko to naturalnie w czasie swojej obecności jest bardzo zajęty i dostęp do niego jest mocno utrudniony. Niezbędne decyzje zapadają więc często z opóźnieniem, dokumenty podpisywane ze zwłoką, dyrektor w ostatniej chwili odwołuje np. zaplanowane spotkania i cały ten cyrk trwa od lat. Dyrektor nie dotrzymuje też słowa i nie realizuje ustaleń,wyraźnie lekceważąc personel średni. Z pielęgniarkami ustalił podwyżkę o 100 zł od marca 2010 r. Początkowo płacił, ale od 1 lipca 2010 r. miało być kolejne 100 zł i z tym już jest problem. Obiecał znowu i ponownie nie dotrzymuje słowa, a w tym czasie inne grupy zawodowe otrzymały znacznie więcej dodatkowych pieniędzy. Warto podkreślić, że de facto świnoujski szpital na co dzień prowadzi kierownik do spraw administracyjno-technicznych szpitala, Beata Byra.
Nowy, drugi zastępca dyrektora szpitala?
Teraz od pewnego czasu pojawił się nagle w świnoujskim szpitalu ktoś kto jest niby zastępcą dyrektora i ma się zajmować sprawami finansowymi, modernizacją, reorganizacją i rozwojem. Szokujące, gdyż w statucie szpitala jest wpisany tylko jeden zastępca dyrektora do spraw lecznictwa i jest nim już lekarz Krzysztof Szczucki. Skąd zatem drugi zastępca? Na to pytanie nie potrafiła póki co odpowiedzieć - też zaskoczona - naczelnik Wydziału Zdrowia Gabriela Flis-Niśkiewicz, a zastępca prezydenta Joanna Agatowska przy kilku próbach telefonicznego połączenia niezmiennie mówiła, że jest na spotkaniu i nie może rozmawiać. Zapytaliśmy więc telefonicznie dyrektora D. Guziaka jak to jest z tym nowym zastępcą.
- To jeszcze zobaczymy w jakiej randze będzie pracował. Zajmuje się między innymi analizą finansową. Będę na ten temat rozmawiał z Radą Społeczną szpitala. Musimy też zmienić strukturę i statut, na co potrzebna jest zgoda Rady Miasta Świnoujście. Natomiast potrzebny mi jest człowiek, który mnie wspomoże. Szykują się przecież wielkie zmiany ustawowe i trudno wszystko robić samemu – powiedział nam dyrektor Guziak.
Pozostaje zapytać po co zatem kolejny etat skoro przez lata świnoujścianom powtarzano, że zatrudniono u nas jako dyrektora szpitala wybitnego fachowca, który uzdrowi to co chore i spowoduje, że szpitalny dług nie będzie narastał. Teraz jak widać dąży się do usankcjonowania stanowiska zastępcy dyrektora ,w sytuacji kiedy szpital niezmiennie generuje długi. Czy to aby zasadne?
SOR na papierze
Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) w świnoujskim szpitalu to kolejny twór trącący swoistym absurdem. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy od 1 lipca 2010 r na poczet tworzonego SOR zatrudniono tam jako ordynatora lekarza ze Szczecina z pensją w wysokości 14 tys zł. W momencie jak formalnie oddział ten miał ruszyć, w początkach tego roku to ów lekarz zrezygnował z pracy. Zatrudniona tam oddziałowa zarabia około 2,6 tys zł. Zanim nominalnie oddział ten ruszył obywały się kontrole z Narodowego Funduszu Zdrowia z którym na jego prowadzenie miał być podpisany kontrakt. Wówczas odbywała się w świnoujskim szpitalu akcja pod hasłem pospolite ruszenie. Sprzęt do SOR ściągano skąd się dało, z innych szpitalnych oddziałów. Zgłoszony jako jedna z sal reanimacyjnych SOR-u pokój socjalny pielęgniarek był błyskawicznie opróżniany z kanapek, stolików, krzeseł i wieszaków i wstawiano tam sprzęt medyczny. Pielęgniarki zaś wynosiły się na korytarz. Istny cyrk, na szpitalnych kółkach. I to się niestety specjalnie nie zmieniło pomimo podpisania kontraktu z NFZ za 1,1 mln zł rocznie (w tym jak mówi dyrektor Guziak 500 tysięcy zł, jakie dotąd otrzymywał szpital na izbę przyjęć połączoną teraz z SOR). Nadal bowiem brak jest np. tomografu komputerowego, który miał być do końca 2010 r. , a to jeden z warunków prawidłowego funkcjonowania SOR.
Obecnie ordynatorem SOR jest Romuald Kozłowski. Z jakim wynagrodzeniem to trudno powiedzieć, bo zdaniem dyrektora to tajemnica. Warto też wspomnieć i o tym, że na SOR, który jest jednocześnie izbą przyjęć pracują tylko dwie pielęgniarki. Nie tak dawno jeszcze były trzy. Przy dwóch osobach jest problem jeśli bowiem jedna jest zajęta pacjentem w gabinecie chirurgicznym, a druga w izbie przyjęć to kto wówczas obserwuje pacjentów na oddziale ratunkowym? Ano nikt.
Pomoc nocna i świąteczna z dopłatą?
W tym roku, aby koniecznie zarobić dodatkowe pieniądze świnoujski szpital przejął też na zasadzie podpisanego kontraktu z NFZ opiekę nocną i świąteczną w ramach Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Odbyło się to kosztem niepublicznych ZOZ-ów, które dotąd świadczyły te usługi i przegrały w rywalizacji ze szpitalem. Co do wysokości tego kontraktu i stawek dla personelu dyrektor Guziak zastrzegł, że to tajemnica handlowa (!?)
Jak się walczy o pieniądze to trzeba zachować tajemnicę. Konkurujemy przecież z niepublicznymi zakładami opieki zdrowotnej. Na tej działalności powinniśmy jednak coś zarobić. Ile to wyniesie będzie można powiedzieć za jakiś czas – twierdzi D. Guziak.
Czyżby? A może raczej trzeba będzie jeszcze dołożyć? O tym wobec braku danych u podstawowego źródła jakim jest dyrektor świnoujskiego szpitala przekonują nas niestety informacje i przeliczenia zdobyte w inny sposób.
Pomoc nocna świadczona jest każdego dnia w godzinach od 18.00 o 8.00, czyli 14 godzin dziennie, a w soboty, niedziele i święta całodobowo. Zawarty przez szpital w Świnoujściu kontrakt z NFZ na tę pomoc jest podpisany na 10 miesięcy i opiewa na kwotę 466.800 zł. Miesięcznie jest to zatem 46 680 zł. Z tego co się dowiedzieliśmy stawka dla lekarza to 50 zł za godzinę (teraz podobno kwotę jeszcze podwyższono), a dla pielęgniarki 19 zł za godzinę. Przykładowo w maju dla lekarza będzie do obsadzenia 10 dni (czyli soboty i niedziele,święta) po 24 godz., czyli 240 godz. i 20 dni powszednich po 14 godz., czyli280 godz. Razem stanowi to 520 godz. x 50 zł za godzinę to jest 26.000 zł. Dla pielęgniarki 520 x 19 zł daje 9.880 zł. Razem więc jest to wydatek rzędu 35.880 zł miesięcznie. Pozostaje więc kwota kontraktowa miesięczna w wysokości 10.800. A co z pozostałymi kosztami?
Lekarze na wizyty domowe i stwierdzanie zgonów jeżdżą taksówkami, tak jak i pielęgniarki na zastrzyki w domu pacjenta. W przypadku pielęgniarek taksówka czeka na nią pod domem pacjenta. Jak jest natomiast z wyjazdami lekarzy nie wiadomo, ale trudno oczekiwać by było inaczej. Koszt taksówek pokrywany jest przez szpital z pieniędzy na nocną pomoc. W soboty i niedziele jeździ natomiast transport szpitalny. Za ile? Tego nie wiadomo. Kierowca jest pracownikiem etatowym i obowiązuje go określona liczba godzin do wypracowania. Soboty i niedziele oraz wieczory powinny być dla niego dniami wolnymi od pracy i pewnie zarabia za nie ekstra, co też rzutuje na koszty. Pozostali pacjenci przychodzą sami na zastrzyki do szpitala. Cały jednak sprzęt do wykonania iniekcji jest szpitalny, nawet kiedy zastrzyki robione są w domu u pacjenta. Wobec tego koszty paliwa, sprzętu, taksówek i jeszcze inne, to dodatkowy wydatek. Jaki? Na to trudno odpowiedzieć, ale czy kwota 10.800 zł może wystarczyć? Należy wątpić, chyba, ze resztę kosztów umiejętnie schowa się w pozostałych wydatkach szpitalnych. Pewnie dlatego dyrektor Guziak tak unikał odpowiedzi na kłopotliwe pytania. A może chodziło tylko o zdobycie kontraktu z NFZ za wszelką cenę, a wszystkie wydatki przekroczą jego wartość i Miasto poniesie dodatkowe koszty? Kto za to zapłaci? Ano kasa Miasta, czyli mieszkańcy.
Specyficzna polityka kadrowa
Opinia chcących pozostać anonimowo pracowników szpitala o zatrudnianiu w tej placówce jest kategoryczna. Ich zdaniem często ludzie zatrudniani są tam bezzasadnie. O niektórych dla nas dziwnych przykładach zatrudniania w szpitalu pisaliśmy już powyżej. Teraz jeszcze o jednym „kwiatku”. Na szpitalnym oddziale ratunkowym rezygnację ze stanowiska złożyła pielęgniarka oddziałowa. Zastanawiające dlaczego? Za około dwóch tygodni miał się odbyć ogłoszony wcześniej konkurs na to stanowisko/. Za informacje o nim w prasie wydano wcale niemałe pieniądze. Jednak zanim odbył się konkurs było już o dziwo wiadomo, kto zostanie nową oddziałową. Do konkursu złożyły papiery dwie osoby... a zatrudniono na to stanowisko jednak osobę ściągniętą specjalnie ze Szczecina. Jest to wbrew obowiązującym przepisom. A o jej zatrudnieniu poinformowała naczelna pielęgniarek. Po co zatem konkurs, zbędne wydawanie pieniędzy skoro i tak obowiązują prywatne układy?
***
To co się dzieje w szpitalu poraża, a momentami zakrawa na jakiś rodzaj wynaturzenia. Czy ktoś jeszcze panuje nad prawidłowym funkcjonowaniem tej placówki? Gdzie się podziewa władza Miasta nadzorująca szpitalną działalność? Czy to normalne, że za 24-godzinny dyżur w systemie pomocy sobotniej, niedzielnej i świątecznej lekarz zarabia połowę średniej miesięcznej pensji pielęgniarki? Czy stać nas na rozrost administracji szpitalnej i na godzenie się na system pracy obecnego dyrektor? Pytania można mnożyć, ale wrzód na dupsku ktoś przecież powinien przeciąć!
Krzysztof M. Nowak
Trzeba złapać na gorącym uczynku
Śmiecie to problem nie tylko na skalę światową, ale przede wszystkim także na skalę lokalną, bo od dołu wszystko się zaczyna. Wiele już wiemy na temat zagrożeń, jakie przynoszą zaśmiecone tereny. Wiemy, że śmiecie trzeba odpowiednio segregować, utylizować i to w taki sposób, aby nie zagrażały środowisku. Jesteśmy już prawie dobrymi teoretykami w tych sprawach. Niestety dla wielu z nas teoria ma niewiele wspólnego z praktyką. W mieście mamy zaśmiecone tereny zielone, dotyczy to zwłaszcza okolicznych lasów, chociażby tych najmniejszych. Część z nas uważa, że po co płacić za wywózkę śmieci, jak można podrzucić je do cudzego pojemnika albo po prostu do lasu, czy parku. Wielu innych drażni sprawa nielegalnych wysypisk, a także to, że znajdują się na nich również śmiecie pochodzące od naszych zachodnich sąsiadów. Ostatnio głośno jest o tej sprawie w lokalnych mediach. Zainteresowała się nią także telewizja TVN 24.
- Z policją niemiecką rozmawiałem ponad rok temu na temat śmieci, które wówczas były ujawnione. Rozmawiałem też z właścicielami restauracji, z której pochodziły śmiecie – wskazywały na to znalezione dokumenty. Właściciele powiedzieli, że pracowali tam również Polacy. Zlikwidowali restaurację, a śmiecie wystawili przed budynek. Miał je zabrać niemiecki Remondis. Nie potrafili powiedzieć, jakim cudem znalazły się one w Świnoujściu. My nie mogliśmy żadnych czynności dochodzeniowych prowadzić na terenie Niemiec i sprawa się zamknęła – mówi Adam Waś, komendant Straży Miejskiej w Świnoujściu - Do dziś nie wiemy, kto tak naprawdę wyrzucił te śmiecie. Nie zawsze też samochód na niemieckiej rejestracji oznacza, że kieruje nim Niemiec. My musimy to udowodnić, ustalić sprawcę i udokumentować, czy rzeczywiście był to obywatel niemiecki. Jeżeli nie złapiemy na gorącym uczynku to praktycznie udowodnienie, że zrobiła to dana osoba jest bardzo trudne. To samo dotyczy Polaków. U nas jeżeli wśród śmieci znajdują się jakieś rachunki, dane osobowe, to docieramy do takiej osoby i wyjaśniamy sytuację, dlaczego śmiecie znalazły się np. w lesie. Takie przypadki były. Sprawy kończyły się mandatami. Jeżeli dana osoba nie godziła się na mandat kierowaliśmy wnioski do sądu. Sąd skazywał takie osoby na karę grzywny. Jeśli chodzi o śmiecie niemieckie, to pisałem do starościny w Anklam. Chciałem, żeby pomogła nam w tej sprawie. Odpisała, że przepisy prawne nie zezwalają na taką interwencję. Chyba, że dotyczyłoby to odpadów powyżej 20 kg, które miałyby wpływ na środowisko. W takim przypadku byłoby to przestępstwo i polska prokuratura czy policja mogłaby sprawą się zająć. Przy niewielkich ilościach traktujemy to jako zaśmiecanie, czyli jest to wykroczenie zarówno popełnione przez Polaków jak i Niemców – dodał A. Waś.
Temat śmieci jest tematem "dyżurnym" od kilku lat, właściwie na dobre zaczął się po otwarciu granicy. W różnych rozmowach ze stroną niemiecką także się on pojawia, zwłaszcza "ciepły" jeszcze, dotyczący wzgórza Golm. To tam właśnie strona niemiecka stwierdziła ich sporą ilość, a po napisach i opakowaniach wiadomo, że pochodzą one z polskiej strony.
Jeśli chodzi o przewóz śmieci przez granicę to w przepisach dotyczących działania Straży Granicznej, w zakresie kontroli osób prywatnych przewożących niewielkie ilości materiałów mogących stanowić odpad, brak jest podstaw prawnych do zatrzymania takich przewozów. Jeśli chodzi o nielegalny przewóz odpadów powyżej 20 kg to osobie, która przewozi takie odpady grozi kara od 50 do 300 tys. zł i kara pozbawienia wolności. Stanowi o tym art. 183 & 2 Kodeksu Karnego.
eska/uk
Ku przestrodze
Art. 286 par. 1 kodeksu karnego stanowi: "Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8."
Ostatnimi czasy coraz częściej w mediach pojawiają się tematy tyczące oszustw zwanych też wyłudzeniami różnego rodzaju. Pomysłowość sprawców w tych tematach zdaje się być nieograniczona. Pożyczyć pieniądze z banku jest jakby trudniej niż od osoby prywatnej. Codziennie na policję i do prokuratury w całej Polsce trafiają dziesiątki, a może setki zawiadomień wierzycieli o tym, że zostali oszukani, bo nie otrzymali zwrotu pożyczki.
Takowe zdarzenia niestety mają miejsce także w naszym mieście. Zdarzenia te (było ich kilka, choć dokładnej liczby nie znamy, a sprawa jest rozwojowa) dotyczą jednej osoby. Opiszemy to na jednym przykładzie.
Pani Alicja to prosta osoba. Na co dzień pracuje w jednej ze świnoujskich firm jako sprzątaczka. Jedno z dzieci jest niepełnosprawne, na które otrzymuje miesięcznie alimenty w wysokości 220 zł, a szkoła, do której to dziecko chodzi miesięcznie kosztuje 300 zł, więc do pensji musi sobie dorabiać. I robi to jak umie najlepiej, czyli sprząta w prywatnych mieszkaniach.
Dla jednej ze swoich pracodawczyń cztery lata temu pani Alicja wzięła na swoje nazwisko kredyt w wysokości 10 tys. zł w jednym z banków. Spłata kredytu została rozłożona na pięć lat. Początkowo wszystko jakby było w porządku. Pieniądze na spłatę rat otrzymywała od swojej pracodawczyni każdego miesiąca do ręki. Razem z ratami była jeszcze karta na zaciąganie debetu. Po jakimś czasie kartę tę trzeba było zablokować, bo debet ten niestety nie był spłacany. Potem pojawił się następny kredyt, także wzięty przez panią Alicję, tym razem było to 5 tys. zł. Na rzecz tej samej osoby. Trzeci kredyt wziął już kto inny. Mężczyzna, ale pani Alicja w tym przypadku była żyrantem. Los tak zdarzył, że pan ten pracę stracił, rat nie miał z czego spłacać, więc co było tylko kwestią czasu, na pensję pani Alicji wszedł komornik. Po pieniądze na spłaty rat chodziła osobiście nie tylko do swojej pracodawczyni, ale bywało, że zmuszona sytuacją pojawiała się w firmie matki owej pani, a tam była traktowana jak zło konieczne, czyli jako ta, która przychodzi pożyczać pieniądze(!).
Sumując. Pani Alicja szarpiąc się między pracami, szkołą swojego dziecka, zdobywaniem pieniędzy na kolejne spłaty nie swoich rat jest na skraju nędzy. Ratując się wystąpiła nawet do stosownej innej firmy – tym razem windykacyjnej - albowiem posiadała „deklaracje uznania długu”, w której dłużniczka swój dług w stosunku do pani Alicji potwierdzała własnoręcznym podpisem. Nic jednak z tego nie wyszło. Firma windykacyjna po jakimś czasie zrezygnowała ze skutkiem natychmiastowym z windykacji „w związku z trudnością utrzymania jakiegokolwiek skutecznego kontaktu z dłużniczką i niewywiązywaniem się dłużniczki ze zobowiązań zawartych w deklaracjach długu”.
Komornik przez zakład pracy egzekwuje zajęcie wynagrodzenia za pracę. Spłaty rat w banku według planu spłat do umowy kredytowej skończą się w lutym... 2015 roku. A dłużniczka faktyczna ma się zupełnie nieźle.
Tu dodać należy, co dodaje pikanterii całej sprawie, owa dłużniczka skończyła onegdaj prawo. Nie ma jej co prawda w wojewódzkim wykazie radców prawnych, nie figuruje na szczecińskiej liście adwokatów, ale spokojnie prowadzi sobie działalność gospodarczą tzw. „porady prawne”.
Kiedy zapytaliśmy panią Alicję – dlaczego w tak niewiarygodny wprost sposób dała się naciągnąć na takie pieniądze, odpowiedziała: jak tu nie wierzyć takiej osobie? Ma piękne biuro ze złotymi klamkami, w bardzo atrakcyjnym miejscu (centrum miasta), a w bramie prowadzącej do posesji jest umocowana piękna „złota” tablica informująca o biurze, dniach i godzinach przyjmowania interesantów. W dodatku pani ta mówi bardzo przekonująco i należy do znanej w Świnoujściu rodziny.
Tak. To może być argument dla prostej, naiwnej kobiety. Dla niej być może tak. Tylko zdziwienie ogromne wywołuje fakt, że takich osób, jak pani Alicja jest więcej. I niekoniecznie są to prości ludzie.
Z rozmowy w świnoujskiej prokuraturze wynika, że prowadzone jest dochodzenie w sprawie wyłudzenia pieniędzy przez tą sama osobę. Tyle, że w grę wchodzi dużo większa kwota. Jaka? Tego na razie nie możemy podać. Dla dobra śledztwa.
sęk
wyłowione na wyspach • z afisza • informacje kulturalne • teleforum • listy od czytelników • informator • FOTO - sic • sport na wyspach • sport i rekreacja z OSiR Wyspiarz • kryminałki • informacje ze Straży Granicznej • informacje z 8 FOW • noworodki • historia i teraźniejszość - Nasze miasto w Twoim albumie • sonda • aktualne ogłoszenia drobne • ogłoszenia medyczne • w tym wydaniu nie piszemy o... • horoskop

MIEJSCE DO WYKORZYSTANIA NA TWOJE INFORMACJE
GINEKOLOG - POŁOŻNIK
dr n. med. Marek Adam Brzuchalski
specjalista balneologii i medycyny fizykalnej
lekarz medycyny estetycznej
ul. Z. Herberta 6 / 4
Rejestracja tel. 516 076 294, 600 991 695
GABINET NEUROLOGICZNY
Małgorzata Frąckowiak
przyjęcia: Przychodnia Rodzinna, ul. Dąbrowskiego
poniedziałek 8.30- 16.00 (rejestracja 9.30-11.00),
środa 8.30 - 13.00 (rejestracja 8.30 - 13.00 )
Przyjęcia prywatne : poniedziałek od godz.16.00 po telefonicznym uzgodnieniu
Międzyzdroje, ul. Ustronie leśne 12 c
piątek godz. 17.00-19.00, pozostałe dni po uzgodnieniu telefonicznym
tel. 602 158 940
COLOR DOPPLER
gabinet internistyczny
ul. MAŁOPOLSKA 51
rejestracja telefoniczna
od pn. do sob. w godz. 09.00 - 18.00
tel. 91 327 19 16 ; kom. 608 63 82 63
specjalista chorób wewnętrznych
Marek Borowski
USG SERCA z kolorowym Dopplerem,
Holter - EKG (24 h),
USG jamy brzusznej,
prostaty, jąder, tarczycy
USG NACZYŃ z kolorowym Dopplerem
lekarz medycyny pracy
spec. rehabilitacji kardiologicznej, fizjoterapii i balneologii
M. Krystyna Wasilewska - Zużałek
Rej.telefoniczna: wtorki, piątki 18 -19
Międzyzdroje, ul. M. Dąbrowskiej 6 , codzinnie 16 - 17
Rej. tel. 91 328 02 12, 601 87 19 20
CERTYFIKATY KIEROWCÓW, MARYNARZY:
NORWESKIE, DUŃSKIE, MIĘDZYNARODOWE
-badania profilaktyczne, książeczki zdrowia
EKG - choroby serca, stawów, kręgosłupa
Rejestracja telefoniczna
GABINET GASTROENTEROLOGICZNY
Anna Popiela-Schiller
Gastroenterolog
Specjalista Chorób Wewnętrznych
Gabinet nr. 2.005 na II piętrze w budynku szpitalnym przy ul. Mieszka I 7
Rejestracja telefoniczna
+48 501 070 827
Ernest Pyrkosz
ORTOPEDA
- profilaktyka stawów biodrowych u niemowląt
- wady postawy
- zespoły bólowe narządów ruchu
- leczenie zmian zwyrodnieniowych i pourazowych
- badania medycyny sportowej dzieci i młodzieży
Świnoujście, ul. Piastowska 60
wtorek 17:00- 18:00, piątek 15:30-17:00
Rejestracja telefoniczna 606 387 618
specjalista ginekolog-położnik
Maria Czajkowska
USG 4D położniczo- ginekologiczne
certyfikat USG Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego
przyjmuje prywatnie: wtorek, czwartek od godz. 16:00
ul. Boh. Września 27 (vis a vis przeprawy promowej)
rejestracja telefoniczna: 607 31 00 51
RADCA PRAWNY Dorota Krzemień-Osuch
· porady prawne, reprezentacja przed sądami,
· spadki, podział majątku
· wspólnoty mieszkaniowe, nieruchomości,
· mediacje
Świnoujście, ul. Armii Krajowej 9/2
(wejście od ul. Monte Cassino 42-brama)
kontakt po uzgodnieniu telefonicznym
tel. 91 321 93 30, 605 426 340
e-mail: biuro@kancelaria-osuch.pl
Drewno kominkowe i opałowe
tel. 693 399 346, 91 418 82 68
