WYSPIARZ niebieski
W ostatnim numerze    42 (481)

W przyszłym roku Litwa

Finałowy koncert 17. Festiwalu

W sobotę 16 października finałowym koncertem w Hali Turbin w Muzeum w Peenemünde zakończył się 17 Uznamski Festiwal Muzyki poświęcony w tym roku Łotwie i Fryderykowi Chopinowi.

W tym ostatnim festiwalowym akordzie, przy jak zwykle całkowicie wypełnionej uczestnikami sali wystąpiły dwie mnłode gwiazdy światowej muzyki – dyrygent Teodor Currentzis i pianista Vestards Šimkus. Rewelacyjnie zagrała zaś podczas tego wielkiego koncertu symfonicznego na zakończenie sezonu muzycznego Meklemburgii – Przedpomorza Przedniego Orkiestra Symfoniczna radia NDR. Artyści wykonali „Cantabile per archi” Pētrerisa Vaskasa, koncert na fortepian i orkiestrę nr 4 G-dur op. 58 Ludwiga van Beethovena oraz Piotra czajkowskiego symfonię nr 6 h-Moll op. 74. Nie obyło się bez bisów po rzęsistych oklaskach na stojąco całej widowni. Popisał się w nich pianista Vestards Šimkus wykonując niezrównaną, trudną technicznie wiązankę melodii, w których dżwięk fortepianu wzbogacony został uzyciem tegoi instrumentu jako swoistej perkusji.

Tegoroczna festiwalowa publiczność zamknęła się liczbą 13 tysiecy osób. Łącznie podczas trzech tygodni odbyło się 41 imprez festiwalowych, z których na 27 był komplet publiczności, a w pozostałych ich uczestnicy w 95% pokrywali liczbę miejsc na salach koncertowych. Tegoroczne koncerty festiwalowe były także transmitowane do Australii, Łotwy, Chorwacji, Korei i USA. Warto wspomnieć, że patronat nad koncertem inauguracyjnym w tym roku miała Kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Ten 17. Festiwal przeszedł dopiero co do historii, a już trwają intensywne przygotowania do przyszłorocznej imprezy. 18. Uznamski Festiwal Muzyki będzie poświęcony Litwie.

 

Tekst i foto: krak

str.3

Olimpijczyk po świnoujsku czyli monolog trenera Janusza Walkowiaka

 

RENATA PLIŚ dzisiaj ma 25 lat lat. Przewidywana jest do udziału w najbliższej olimpiadzie w Londynie. Jest wyszkolona, prowadzona przez znakomitych trenerów. Na całym świecie (dosłownie) reprezentuje MKL Maraton Świnoujście. Taki ma napis na dresie, który z dumą nosi. Jak do tej pory...
OLIMIJCZYK PO ŚWINOUJSKU czyli monolog trenera Janusza Walkowiaka
O stypeniach
W tym roku zrobiła licencjat z resocjalizacji na krakowskiej uczelni. Postanowiła, że do olimpiady w Londynie zajmie się tylko treningiem. Za dwa lata będzie miała 27 lat, jest panną, nie ma dzieci, więc trudno sobie wymarzyć lepszy wiek, lepszą sytuację życiową – osobistą. Ale w wieku 25 lat trzeba gdzieś mieszkać, mieć swój kącik, zarabiać jakieś pieniądze. W tej chwili dostaje jakieś stypendium, bo jest przypięta do takiej dziwnej puli. Są uchwały Rady Miasta, które dotyczą stypendiów. Jakieś dziwne. Renia otrzymała stypendium w wysokości 641 zł i parę groszy – brutto. Ma zaświadczenie o klasie mistrzowskiej międzynarodowej, o tym, że reprezentowała Polskę w tym roku na Mistrzostwach Europy, w Pucharze Europy – ma wszelkie poświadczenia z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Dostała w 2009 r. stypendium za sport kwalifikowany i nas to satysfakcjonowało, bo otrzymała 2 tys. zł, pół roku potem mniej – 1500 zł (z powodu kryzysu, co przyjęliśmy ze zrozumieniem). Ale w uchwałach RM o stypendiach i sporcie cały czas jest coś zmieniane, na czym mam prawo się nie znać, bo jestem trenerem, a nie uchwałodawcą. Reasumując, to uchwały te obecnie brzmią mniej więcej tak, że jeśli ktoś chce jechać autobusem miejskim, to musi wiedzieć, że "trójką" mają jechać łysi. Podczas obrad komisji stypendialnej Renata odpadła albowiem nie uczestniczy w grach zespołowych. W uzasadnieniu dlaczego nie otrzymała stypendium jeden z radnych powiedział „nie, bo nie”.Wszak lekkoatletyka jest sportem indywidualnym, mimo, że odbywają się np.Drużynowe Mistrzostwa Europy, gdzie Renia była druga, a polski zespół zajął szóste miejsce. Podstawą ustalenia wysokości stypendium jest minimalne wynagrodzenie butto w kraju, (czy to aktualne wysokości - nie wiem, bo w innej uchwale mówi się o średniej krajowej z III kwartału r.ub.). Wysokość stypendium miesięcznie może wynosić od 50 – 300 % tego wynagrodzenia. W tym roku na Renię PZLA wydał około 60 tys złotych, bo była na obozie w Meksyku, reprezentowała Polskę na Mistrzostwach Europy, była w Barcelonie, itd. - a to są wszystko koszty! Tu należałoby się zdziwić, że PZLA wydaje pieniądze na ludzi, którzy nie są w sporcie kwalifikowanym.

O grach zespołowych

A jakie gry zespołowe są w naszym mieście? Znając charyzmę trenera Gogola podejrzewam, że za rok, dwa siatkarze będą grali w pierwszej lidze. Wtedy trzeba będzie wykroić 16 stypendiów siatkarzom. Wtedy oszczędności będą mogły wyjść bokiem. Czy w piłce nożnej ktoś do tej pory zgodnie z przepisem miał klasę mistrzowską międzynarodową? Dzisiaj w kadrze narodowej kryteriów nie spełnia nawet Smolarek, bo on zgodnie z przepisami nie rozegrał 50 + 1 meczów międzynarodowych. A nie ulega wątpliwości, że jest dobrym piłkarzem.

Ambasadorowie

Wracając do Renaty. Stając na swego rodzaju rozdrożu otrzymała propozycję: ZAWISZA BYDGOSZCZ. W Świnoujściu była przez dwanaście lat. Stypendia sportowe dostawała zawsze, a były to "zawrotne" kwoty: 150, 200, 400 zł (brutto). Nie muszę mówić na co to starczało. Teraz czas na jakąś małą stabilizację. Najwyższy czas, bo do olimpiady mało czasu. Pytała mnie, co ma teraz zrobić?. A co ja mogę jej powiedzieć? Gdzie mogę jakoś zadziałać? Rozmawiałem z jednym z radnych, ale on twierdzi, że nic nie może. Nie wiem. Może się boi. A może chce być radnym dożywotnio? W naszej szkole kładzie się nacisk na czytanie ze zrozumieniem. Taka lekcja przydałaby się świnoujskim radnym.

W zeszłym roku Renata otrzymała stypendium z miasta na ogólną kwotę jakieś 20 tys. zł, ale została z tego wyeliminowana. Nie rozumiem radnych. To są wykształceni, mądrzy ludzie, a o sporcie kwalifikowanym nie mają zielonego pojęcia, z wyłączeniem radnego Sujki. Dla mnie, dla kogoś, kto siedzi w tym sporcie, bo zawsze miałem dobrych zawodników, którzy startowali w finałach MP, to naprawdę wiem, co to jest sport kwalifikowany. W Międzyzdrojach sportowców zgłaszają do wydziału promocji i tam nie ma problemu ze stypendium. Tam rozumieją, że miasto to nie tylko zieleń, kwiaty czy molo, ale przede wszystkim ludzie!. I tych rozsławiających miasto bardzo się szanuje. U nas w wydziale promocji powiedziano mi, że nie ma takiej możliwości. W tym wydziale nie rozumie się znaczenia słowa „promocja”. Mówiąc o Renacie i o sporcie kwalifikowanym mam nadzieję, że nie narażam się FLOCIE. Ja nie neguję ich osiągnięć, mają wspaniałego trenera. Ciężko pracują na swoje sukcesy, są ambasadorami naszego miasta. Grają w małych i dużych miastach, ale w kraju. A Renata? W tym roku startowała m.in. w Londynie, Brukseli, Düseldorfie, Walencji, Moskwie, Barcelonie. To czy ona nie jest ambasadorem naszego miasta? Nikt tego nie widzi w Urzędzie Miasta? Podejrzewam, że prezydent nawet nie wie o sukcesach Renaty. A nikt inny jak ona nie zasługuje na godne stypendium.

A stadion – gdzie?

Ktoś powie, że na gry zespołowe przychodzi tysiąc kibiców, a na lekką atletykę?. Jak będzie stadion, to przyjdą i dwa tysiące ludzi. Zrobimy np. mały memoriał Kusocińskiego, wystąpią wówczas u nas i Agnieszka Leszczyńska i Lewandowski, wystartuje w sumie z osiemset dzieci ze szkół. Jeśli każdy przyjdzie z rodzicem, to trybuny będą pełne. A gdzie ten stadion u nas? Do niego jeszcze bardzo daleko, w odróżnieniu od innych miast. Stadion l.a. to płotki, bieżnia, rzutnie, skocznie, pomiar czasu... Tak jak w Toruniu, Międzyzdrojach. A kibice? To inna pólka niż w piłce nożnej. Tu nie trzeba super ochrony, policji. Na „Pedros Cup” w Szczecinie przyszło 5 tysięcy ludzi i biletów zabrakło. A piłka siatkowa? Na meczu Polska – Brazylia brakowało miejsc.

Dziwię się radnym, którzy zabiegając o nasze głosy obiecują złote góry, a potem dają ciała w prostych sprawach. Manipulując przy uchwałach o sporcie może by trzeba było skonsultować się np. z Bogusławem Mamińskim. Jedno wiem, coraz nam dalej do stadionu. Mamy w Maratonie następne talenty jak Ola Hołda. To jeszcze bardzo młoda zawodniczka. Obecnie wyniki ma nawet lepsze od Renaty, kiedy była w wieku Oli. Tyle, że Renata jeszcze mogła biegać na starym stadionie, a teraz nie ma nawet bieżni.

Orlik” do bani

Orlik” nie jest rozwiązaniem problemu. Pod względem technicznym nadaje się tylko dla dzieci. Nie ma zaplecza, a zorganizowanie na nim zawodów to trochę jak zawody dla strażaków. Napisaliśmy pismo w sprawie stadionu do prezydenta. Maraton, Jogging, nauczyciele w-f, trenerzy. Nauczyciele pytają m.in. o to, kiedy będą mogli realizować swoje programy, sprawdziany. Doprawdy zasługujemy na prawdziwy stadion do lekkiej atletyki. Podobno będzie jakieś boisko w parku, ma kosztować 100 tys. zł. Jego lokalizacja jest bez sensu. Należałoby takie boisko zrobić przy jakiejś szkole. To miałoby sens. A kto będzie chodził do parku? Dziewczynki? Obecnie na niewypale zwanym orlikiem jest przepełnienie, tłok, szkoły ustawiają się w kolejce, żeby z niego skorzystać. Zapytałem mojego syna, który skończył AWF, czy by nie poprowadził treningów l.a. Sam był kiedyś dobrym zawodnikiem. Zapytał mnie krótko: gdzie?

Początek albo koniec świata

U nas od 30 lat (albo i więcej) nie ma gdzie uprawiać różnych dyscyplin sportu. Nie gramy w ogóle w piłką ręczną. Nie ma gdzie. Praktycznie nie ma też rady sportu, bo ta, która jest, to ja odnoszę wrażenie, że nie wie o co chodzi.. Gogol zaproponował żeby w mieście powstała rada trenerów. Słusznie. W innych miastach to się sprawdziło. Mówi się, że Świnoujście leży na początku albo na końcu świata. Umiera u nas kolejna dyscyplina sportu – po akrobatyce i tenisie stołowym.

Niech radni się zaczną w końcu uczyć. Niech wiedzą co to jest hala sportowa, a co sala. Co to jest stadion, a co to jest boisko. Że licencje są wymagane nie tylko w piłce nożnej.

I jeszcze jedno. Dużo się mówi o młodych, ale w końcu trzeba jednak coś zrobić, żeby nie uciekali z naszego miasta. Może na początek dobrym przykładem byłaby Renata? Jeszcze nie jest za późno. Jeszcze nie odeszła do ZAWISZY Bydgoszcz.

Zanotowala: Urszula Kapusta



 

str. 7

Dobra okazja

Światowy Dzień Ochrony Zwierząt został ustanowiony w 1931 roku podczas konwencji ekologicznej we Florencji, który rozpoczyna Światowy Tydzień Zwierząt. Natomiast w Polsce cały październik jest miesiącem dobroci dla zwierząt.

 

DOBRA OKAZJA

Dzień czy miesiąc dobroci dla zwierząt jest okazją do zastanowienia się nad tym, jakie obowiązki w ramach obowiązującego prawa powinni spełniać właściciele zwierzaków i jakich zmian w naszym mieście należałoby dokonać, aby poprawić los zwierząt oraz uchronić postronnych ludzi na przykład przed agresywnymi psami.

Już samo nasze prawodawstwo w dziedzinie ochrony zwierząt wymaga wielu zmian, począwszy od kar za znęcanie się nad zwierzętami aż po wprowadzenie obowiązkowej sterylizacji bezdomnych zwierząt.
Innym problem to jest brak systemu kompleksowej rejestracji zwierząt w Polsce. Obecnie (wg opublikowanych danych) nikt w Polsce nie wie, ile my mamy psów – 5, 9, 15 milionów? I chyba najwyższa pora aby to opanować. Podobnie nie do opanowania (na razie) jest sytuacja z hodowlą czworonogów szkolonych do walk. W naszym mieście pokątnie i od czasu do do czasu mówi się o tym, że niektórzy hodują psy tylko do walki. Podobno uważni obserwatorzy nawet wiedzą, kto te psy hoduje, by potem je wywieźć z miasta – przeważnie na zawsze. A jaka jest skala tego problemu w Polsce? Także nie wiadomo. Wiadomo jednak, że on w ogóle istnieje. W ustawie o ochronie praw zwierząt jest przecież zapis, że nie wolno prowadzić walk zwierząt, a tak się dzieje. Psy są hodowane nie tylko do walk, ale też jako worki treningowe dla innych psów. To jest okrutne. To mógł wymyślić tylko człowiek.

Następna sprawa to lista tzw. ras groźnych dotycząca psów, która okazała się bublem, gdyż objęła tylko psy rodowodowe, które i tak podlegają weryfikacji i testom psychotechnicznym Związku Kynologicznego. Szczenięta, które pochodzą z miotu nawet po rodowodowych rodzicach, a nie posiadają metryk czy rodowodów, już w świetle ustawy rasą niebezpieczną nie są. A psy takie, choć uważane za bezrasowce, czy kundle, właściwości charakterologicznych przecież nie tracą. W dodatku, jakże często wiele do życzenia pozostawia postawa samych właścicieli, z upodobaniem na przykład szczujących przechodniów.

Przepis mówiący, że na terenie każdej gminy powinno powstać schronisko dla bezdomnych zwierząt, to za mało. Proponowane przez środowiska zajmujące się ochroną zwierząt podwyższenie kar za znęcanie się nad zwierzakami też z pewnością sytuacji nie poprawi. Potrzebna niewątpliwie jest edukacja dzieci i młodzieży, żeby już od najmłodszych lat miały świadomość, że pies czy kot to żywe stworzenie, które odczuwa ból i cierpi. Czy w Świnoujściu taka edukacja jest prowadzona? Owszem. Tylko w niektórych placówkach oświatowych i to sporadycznie albo, jak kto woli okazjonalnie, co zwykle ogranicza się do jednej jakiejś wizyty w schronisku z karmą dla zwierząt.

Czy taka edukacja jest prowadzona przez świnoujskie schronisko? Wiadomo, że nie. Jednak próbowaliśmy się połączyć telefonicznie z prowadzącymi świnoujski przybytek, niestety, w słuchawce słyszeliśmy : „abonent zajęty” albo telefon jest przekierowany i nikt go nie odbiera.

A może by tak spróbować nauczyć mieszkańców Świnoujścia, że są jakieś otwarte dni schroniska, wszak nie stanowi to zagrożenia dla zwierząt. To nasza pierwsza propozycja. Mamy ich więcej, podobnie jak i spostrzeżeń dotyczących działalności wyspiarskich towarzystw różnej materii w temacie „ochrona środowiska” albo „ochrona przyrody”.

Napiszemy więc o tym w następnym naszym wydaniu, a także o innych sposobach na pomaganie (lub nie) zwierzętom. Przecież zwierzęta to nie tylko czworonogi. To także koty, konie, owce, ptaki domowe i te dzikie, więc o nich także będzie.

sęk

 

str.9

Moje dziecko w niemieckiej szkole

Po otwarciu granicy z Niemcami narodził się w Świnoujściu pomysł współpracy pomiędzy przedszkolami i szkołami pomiędzy polskojęzyczną częścią wyspy a niemieckojęzyczna. Tego rodzaju kontakty miały ułatwić dzieciom poznawanie języka sąsiadów. Miały uświadomić, że poza językiem tak naprawdę nic nas nie dzieli. Jednym z pomysłodawców tej idei był polonista z wykształcenia, dziennikarz Michał Barkas. To on poświęcił wiele czasu aby przetrzeć ścieżki dla takich kontaktów. Teraz obaj jego synowie uczęszczają do placówek oświatowych w Ahlbecku. Jeden do trzeciej klasy szkoły podstawowej, drugi do przedszkola.

Wyspiarz niebieski: Dlaczego posłał Pan syna do niemieckiego przedszkola?

Michał Barkas: Zadecydował o tym przypadek. Kiedy mój starszy syn miał trzy lata poszedłem z nim na plac zabaw w Ahlbecku. Na tym placu, bawiąc się z niemieckimi kolegą i nie rozumiejąc go, mój syn zapytał, o co chodzi. Tłumaczyłem, że są różne języki, a chłopiec mówi w innym języku i dlatego nie może go zrozumieć. Małe dzieci tego nie rozumieją. Świadomość różnicy językowej pojawia się gdzieś w wieku 4-5 lat. Mimo różnicy językowej zabawa się nie skończyła. Chłopcy bawili się ze sobą kopiąc doły. Odkryłem wówczas coś, co psychologowie dziecięcy doskonale znają, że to tylko dorośli są uzależnieni od komunikacji werbalnej. Dzieci korzystają z dwóch kanałów komunikacyjnych. Jeżeli jeden nie działa przerzucają się na drugi. Ten kanał komunikacyjny wspólnej zabawy u dzieci kapitalnie funkcjonuje. W nieskrępowany sposób obywają się bez języka. Wtedy przyszedł mi do głowy taki pomysł, że jeżeli to tak dobrze działa, to wystarczy dzieci wymieszać w przedszkolu i nic więcej nie musimy robić. Założeniem było żeby w przedszkolach stworzyć grupy polsko-niemieckie, gdzie od swoich rówieśników będą uczyć się obcego języka.

W.n.: Czy był problem ze stworzeniem takiego systemu przedszkolnego?

M.B.: W praktyce okazało się to bardzo skomplikowane. Realizacja tego pomysłu natrafiła na różne komplikacje biurokratyczno-finansowe. Ja poświęciłem na załatwianie tych spraw kawał życia. To nie zadziałało automatycznie. Wymagało to wiele organizacyjnego zapału, społecznej pracy.

W.n.: Jak duża grupa dzieci polskich uczęszcza w tej chwili do niemieckich przedszkoli? M.B.: To zależy od aktywności rodziców. Teraz ta aktywność w mojej ocenie nie jest zbyt duża. Zależy to też od tego ile dzieci małe przedszkola w Ahlbecku mogą przyjąć. Są takie roczniki, że nie mogą przyjąć żadnego dodatkowego dziecka ze Świnoujścia. W pierwszej kolejności muszą zabezpieczyć miejsca dla swoich dzieci. W tej chwili w tym przedszkolu, z którym ja współpracuję, do którego chodzi mój młodszy syn, jest pięcioro dzieci ze Świnoujścia. W tym drugim też są polskie dzieci, ale nie orientuję się ile.

W.n.: A jak to jest ze szkołą, bo starszy Pana syn jest już uczniem trzeciej klasy szkoły w Ahlbecku.

M.B.: Ze szkołą jest trochę łatwiej. Myśmy tutaj przetarli szlak. Jak starszy syn skończył przedszkole, mieliśmy bardzo dużo obaw i rozterek czy oddać go do szkoły niemieckiej. Czy tam podoła. Rozmawiałem między innymi z jego nauczycielką z przedszkola. Ona mnie w zasadzie zaskoczyła stwierdzeniem, że jest pewna, że nie będzie miał problemów w szkole. To, że bawi się z dziećmi i się porozumiewa to wiedziałem. Ale czy to była wystarczająca znajomość języka do nauki w szkole. O to żeby syn mój mógł pójść do niemieckiej szkoły zwróciłem się do gminy. Gmina wówczas zajęła się sprawą rozpatrując mój prywatny wniosek. Przyjęto wówczas zasady, na jakich dzieci ze Świnoujścia mogą być przyjęte do szkoły niemieckiej. Gmina przyjęła w tej sprawie uchwałę. Dzieci muszą być przygotowane językowo, to znaczy przejdą najpierw projekt przedszkola.

W.n.: Starszy Pana syn chodzi już do szkoły niemieckiej trzeci rok i daje sobie radę.

M.B.: Daje sobie kapitalnie radę. Dzieci mają zdolność adaptacji i nauki zdecydowanie szybszą niż dorośli. Jest to często łatwiejsze niż nam dorosłym mogłoby się wydawać. Z powodów ograniczeń językowych nie ma żadnych kłopotów.

W.n: Teraz już Pana chłopcy potrafią językowo oddzielić dom od szkoły.

M.B.: Tak. Ja tak się zaangażowałem w tę sprawę, że nawet jeździłem na konferencje na ten temat nauczania języka. W Europie staje się to modne. Na przykład całe pogranicze francusko - niemieckie jest usiane takimi placówkami, które uczą dzieci poprzez wymieszania środowisk językowych.

W.n.: A co w takim razie z językiem ojczystym?

M.B.: Niemcy z Francuzami już długo realizują te projekty. Tam przebadano ten problem i wyszedł zaskakujący wynik testów językowych, robionych z języka ojczystego. Te dzieciaki wypadły o 10 % lepiej niż rówieśnicy ze szkół w danym kraju, pomimo iż mniej czasu spędzają we własnym środowisku językowym. Wytłumaczenie było takie, że jeżeli dzieci we wczesnym wieku rozpoczną naukę języka obcego, to każdego następnego języka jest się im łatwiej nauczyć.

W.n.: Co będzie u Pana dzieci z nauką takich przedmiotów jak j. polski, historią Polski, literaturą.

M.B.: To jest nasz problem, który dopiero przyjdzie. Na razie mamy problem z ortografią j. polskiego, bo w szkole syn uczy się ortografii niemieckiej. My w domu musieliśmy przejąć funkcję szkoły polskiej, jeśli chodzi o język polski. Im dalej w las tym będzie na pewno trudniej. Na razie funkcjonuje to w miarę bez kłopotów.

 

Rozmawiała Anna Kamińska-Szpachta

str.13

Osądźmy sami

Niewiele osób wie o tym, że wymiar sprawiedliwości w Polsce to nie tylko sformalizowana działalność instytucji państwa – sądów powszechnych, sądów administracyjnych, Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego, Trybunału Stanu.

 

Istnieją również sądy zwane sądami polubownymi. Taki sąd jest od pewnego czasu również w Świnoujściu. Jak jest w sądach powszechnych, wiedzą wszyscy. A jak jest w Regionalnym Sądzie Polubownym? Regionalny Sąd Polubowny w Świnoujściu którego jestem Sekretarzem jest sądem niepaństwowym, powołanym w myśl art. 177 Konstytucji RP i działa zgodnie z art. 1154 do 1217 Ustawy-Kodeks Postępowania Cywilnego.

 

Faktem powszechnie znanym jest, że wymiar sprawiedliwości (ten powszechny) jest niewydolny (nierychliwy) i kosztowny. Z tego między innymi powodu osoby fizyczne i firmy rezygnują z dochodzenia swoich praw a wiele sporów majątkowych, niepodzielonych majątków spadkowych, majątków „porozwodowych”, sporów o alimenty, ze stosunku pracy, pozostają latami nie rozstrzygnięte.

Natomiast rozstrzygnięcie sprawy przez Regionalny Sąd Polubowny (w postępowaniu mediacyjnym lub arbitrażowym) jest zdecydowanie szybsze i tańsze, a wyrok tu zapadły lub ugoda przed nim zawarta mają moc prawną na równi z wyrokiem sądu państwowego, lub ugodą przed takim sądem zawartą. Każdy z nas przed wniesieniem sprawy do sądu państwowego powinien zadać prawnikowi pytanie „ o analizę ryzyka procesowego”, a więc o to, by oszacował szanse wygrania procesu - to po pierwsze. Po drugie, zadać sobie pytanie: co zrobię, jeśli wygram w sądzie państwowym, po dwóch/trzech latach trwania procesu? Czy przeciwnik będzie jeszcze wypłacalny, czy w ogóle będzie na rynku, jednocześnie czy w tym czasie nie stracę kontrahentów, dostawców lub odbiorców, a przy okazji dobrej opinii, renomy, prowadząc spór sądowy, tracąc czas. Czy nie lepiej zapytać mediatora w RSP o te problemy. W sądzie państwowym odpowiedzi na takie pytania nie otrzymamy.

Znaczenie sądownictwa polubownego stale rośnie a wciąż zwiększającej się popularności należy upatrywać w kilku okolicznościach. Po pierwsze - w intensyfikacji stosunków gospodarczych, co bezpośrednio przyczyniło się do istotnego wzrostu ilości sporów. Po drugie – w przeciążeniu sądów powszechnych ilością spraw, które spowodowało ich niewydolność, przy czym nie obojętne tu są kwestie przestrzegania prze sądy państwowe prawem określonych procedur.

Coraz częściej doceniamy zalety postępowania przed sądami polubownymi, jak:

 

  • szybkość postępowania (postępowanie jest jednoinstancyjne – nie ma odwołania do drugiej instancji bądź sądu powszechnego);

  • pewność co do składu orzekającego (to my - srony - wybieramy sędziego arbitra z listy arbitrów prowadzonej przez sąd polubowny bądź wskazujemy inną osobę);

  • poufność (sędziowie sądu polubownego zwolnieni są z obowiązku informowania np. organów ścigania o popełnionych przestępstwach, o których dowiedzieli się przy okazji toczącego się przed nimi sporu, nie mogą być na ten temat przesłuchiwani) ;

  • możliwość wyboru prawa ( wyrokowanie przez sąd polubowny odbywa się nie tylko na podstawie norm obowiązującego prawa, ale na życzenie stron podstawą rozstrzygnięcia mogą być ogólne zasady prawa, zasady słuszności, obyczaju w danym środowisku, dobrej wiary, sprawiedliwości, rozsądku, zrozumienia, szacunku , moralności – w rozumieniu stron i dlatego postępowanie przed sądem polubownym podporządkowane jest zasadzie ogólnej : że strony sporu najlepiej znają swoje potrzeby i dlatego same będą sędziami w swojej sprawie.

 

Do innych zalet postępowania przed sądami polubownymi należy zaliczyć odformalizowanie (sądy powszechne procedują ściśle według prawem określonych zasad, których naruszenie może być przedmiotem skargi, przedłużając czas procesu) , w sądzie polubownym najczęściej odbywa się to na jednym posiedzeniu, w sposób ustalony przez strony, tu nie ma „wysokiego sądu”, siedzimy przy stole, pijemy kawę, dyskutujemy nad sporem, wymieniamy poglądy). Postępowanie, a nawet sam zapis na sąd polubowny rozpoczyna się od informacji o szansach procesu, o prawie obowiązującym. Brak publiczności na sali to gwarancja poufności ale i swobody w wyrażaniu poglądów i opinii. Sędziami są osoby o odpowiednim przygotowaniu i doświadczeniu zawodowym. Tu brak jest ławników „ z łapanki” lub przyzwolenia politycznego. Sądzenie w sądzie polubownym odbywa się dyskusji, wymianie poglądów, a zwłaszcza w szukaniu kompromisowych rozwiązań. Zatem rozstrzygnięcia są zrozumiałe, bez zbędnej retoryki języka prawniczego.

W zakończeniu tej części, zapytacie Państwo: jakie sprawy można wnieść do sądu polubownego ?

Sąd polubowny jest sądem, który może rozstrzygać wszelkie sprawy wynikające ze stosunku cywilno-prawnego, sprawy o charakterze majątkowym oraz sprawy , w których możliwe jest rozstrzygnięcie w formie zawartej ugody. Jest to ogromny wachlarz spraw. Począwszy od sporów wynikających z prowadzonej działalności gospodarczej, umów najmu czy dzierżawy, w tym również tych zawieranych z Urzędem miasta, o zapłatę, ale także sprawy związane z odszkodowaniami za szkody, sprawy o wysokość alimentów, sprawy o podział majątku spadkowego czy majątku wspólnego małżonków (intercyza), sprawy o wypłatę należnego wynagrodzenia i inne.

Sąd polubowny nie może rozstrzygać spraw konstytuujących stan faktyczny lub prawny jak na przykład o ustalenie ojcostwa, o rozwód między małżonkami oraz spraw, których rozstrzygnięcie przewidziane jest dla innych sądów np. dla nieletnich, sądów wojskowych).

 

Regionalny Sąd polubowny w Świnoujściu

+48 91 321 2000

Marek Tadeusz Słaby

str.18

Solarisy kilka dni po rozruchu

Nowe autobusy, tak długo wyczekiwane w Świnoujściu stały się rzeczywistością. Na miasto wyjechało 8 autobusów zakupionych za pieniądze unijne i 2 za pieniądze Spółki Komunikacja Autobusowa i Urzędu Miasta. O to czy autobusy sprawdzają się na świnoujskich ulicach, i czy nie ma z nimi problemu zapytaliśmy dyrektora spółki Kazimierza Reimusa.

- Kierowcy bardzo sobie chwalą nowe autobusy. Mają one bardzo dobry skręt. Tutaj nie ma żadnych problemów. Ponieważ samochody te są niskopodłogowe kierowcy muszą uważać w niektórych miejscach, żeby nie zahaczyć o wysokie krawężniki. Cały czas pieczę nad autobusami sprawuje serwis fabryczny. Są to informatycy, którzy niektóre rzeczy usprawniają. Nie dotyczy to samej jazdy autobusów. Chodzi tu o szeroko rozumianą informację dla pasażerów. Nie na wszystkich liniach były dobre komunikaty o przystankach. Producent ma trzy tygodnie na dostrojenie komputerów. Nie miałem natomiast od kierowców sygnałów np. w sprawie hamulców, otwierania i zamykania drzwi – z zadowoleniem informuje Kazimierz Rejmus.

Do spółki docierają natomiast informacje, że wiele kursów autobusy robią bez pasażerów. Ludzie pytają, dlaczego nie zakupiono kilku autobusów mniejszych, czyli10- metrowych.

  • Zawsze mogłoby być więcej pasażerów. To jednak trzeba obserwować. Ranne kursy są bardziej obłożone, bo młodzież jeździ do szkoły. Tak jest w Przytorze i Karsiborze. Więcej pasażerów jest też w godzinach od 16 do 18, np. jadących na Osiedle Zachodnie. W odwrotnym kierunku do promu może jest ich mniej. Ja patrzę na to pod kątem ilości sprzedanych biletów. Jeśli chodzi o mniejsze autobusy to moi kierowcy mówią o nich, że to są takie zabawki. Zresztą Solarisy 12 metrowe, które my kupiliśmy, są najpopularniejszymi autobusami dla takich miast jak Świnoujście, Kołobrzeg, Piła. Mniejsze autobusy są twardsze, gorzej się prowadzą, nie mają płynności. Rozstrzygnięcie, co do wielkości autobusów nastąpiło w przetargu. Tutaj zadecydowała cena. Była opcja na krótsze autobusy i trochę dłuższe. Okazało się jednak, że dłuższe były tańsze. Jeśli chodzi o paliwo, to pomiędzy tymi krótszymi a dłuższymi to są naprawdę małe różnice – jest zdania dyrektor Kazimierz Reimus.

Dłuższe autobusy jak zauważyliśmy przysparzają kierowcom jednak nieco kłopotów przy skrętach na waskich swinoujskich uliczkach. Takim miejscem jest na przykład skręt autobusu z ul. Szkolnej w ul. Śląską ( z kierunku od ul. Markiewicza). Kilka dni temu kierowca jadący samochodem osobowym ul. Śląską do ul. Szkolnej i inny jadący ul. Szkolną w stronę ul. Markiewicza musieli wycofać swoje auta aby w ul. Śląską mógł skręcić z ul. Szkolnej nowy Solaris, który i tak wjechał przednim kołem na nowo położony tam chodnik. Po iluś tam dziesiątkach wjazdów z chodnika może zostać.

Generalnie jednak nowe autobusy cieszą. Pasażerowie są w większości zadowoleni, choć wielu narzeka na standard, który mógłby być wyższy. Poprawił się komfort jazdy. A to jest dla pasażerów najważniejsze. Czy jednak długo będziemy się cieszyli tym, że w środku jest czysto, nie podrapane, podarte? To już zależy od pasażerów. W tym względzie dobrą stroną nowych autobusów jest to, że są one wewnątrz monitorowane. Tak więc wandali będzie można łatwiej złapać. Oby było ich jak najmniej.

Warto dodać, że po pojawieniu się nowych autobusów na kilka dni zamieściliśmy na ich temat sondę internetową na naszym portalu www.wyspiarzniebieski.pl Pytaliśmy internautów - Jak oceniasz nowe świnoujskie autobusy komunikacji miejskiej? . Oto wyniki sondy. Na odpowiedź rewelacyjne zagłosowało 8 % respondentów. Za odpowiednie uznało je 9 % głosujących. Odpowiedź zbyt niski standard zaznaczyło 81 % oddających swój głos. Nie miało zdania na ten temat 1% głosujących.

eska

 

str.11
W każdym numerze także:

wyłowione na wyspach • z afisza • informacje kulturalne • teleforum • listy od czytelników • informator • FOTO - sic • sport na wyspach • sport i rekreacja z OSiR Wyspiarz • kryminałki • informacje ze Straży Granicznej • informacje z 8 FOW • noworodki • historia i teraźniejszość - Nasze miasto w Twoim albumie • sonda • aktualne ogłoszenia drobne • ogłoszenia medyczne • w tym wydaniu nie piszemy o... • horoskop

SKONTI
Wulkanizacja

 

 

 

            MIEJSCE DO WYKORZYSTANIA NA TWOJE INFORMACJE

GINEKOLOG - POŁOŻNIK

dr n. med. Marek Adam Brzuchalski

specjalista balneologii i medycyny fizykalnej

lekarz medycyny estetycznej

ul. Z. Herberta 6 / 4

Rejestracja tel. 516 076 294, 600 991 695

     GABINET NEUROLOGICZNY

          Małgorzata Frąckowiak

przyjęcia: Przychodnia Rodzinna, ul. Dąbrowskiego

  poniedziałek 8.30- 16.00 (rejestracja 9.30-11.00),

 środa 8.30 - 13.00 (rejestracja 8.30 - 13.00 )

Przyjęcia prywatne : poniedziałek od godz.16.00 po telefonicznym uzgodnieniu

        Międzyzdroje, ul. Ustronie leśne 12 c

piątek godz. 17.00-19.00, pozostałe dni po uzgodnieniu telefonicznym

       tel. 602 158 940

    

 

  COLOR DOPPLER

          gabinet internistyczny

          ul. MAŁOPOLSKA 51

          rejestracja telefoniczna

od pn. do sob. w godz. 09.00 - 18.00

tel. 91 327 19 16 ; kom. 608 63 82 63

     specjalista chorób wewnętrznych

       Marek Borowski

USG SERCA z kolorowym Dopplerem,

Holter - EKG (24 h),

USG jamy brzusznej,

prostaty, jąder, tarczycy

USG NACZYŃ z kolorowym Dopplerem

lekarz medycyny pracy

spec. rehabilitacji kardiologicznej, fizjoterapii i balneologii

M. Krystyna Wasilewska - Zużałek

Rej.telefoniczna: wtorki, piątki 18 -19

Międzyzdroje, ul. M. Dąbrowskiej 6 , codzinnie 16 - 17

Rej. tel. 91 328 02 12, 601 87 19 20

CERTYFIKATY KIEROWCÓW, MARYNARZY:

NORWESKIE, DUŃSKIE, MIĘDZYNARODOWE

-badania profilaktyczne, książeczki zdrowia

EKG - choroby  serca, stawów, kręgosłupa

Rejestracja telefoniczna

 

 

GABINET GASTROENTEROLOGICZNY

Anna Popiela-Schiller

Gastroenterolog

Specjalista Chorób Wewnętrznych

Gabinet nr. 2.005 na II piętrze w budynku szpitalnym przy ul. Mieszka I 7

Rejestracja telefoniczna

+48 501 070 827

Ernest Pyrkosz

ORTOPEDA

  • profilaktyka stawów biodrowych u niemowląt
  • wady postawy
  • zespoły bólowe narządów ruchu
  • leczenie zmian zwyrodnieniowych i pourazowych
  • badania medycyny sportowej dzieci i młodzieży

Świnoujście, ul. Piastowska 60

wtorek 17:00- 18:00, piątek 15:30-17:00

Rejestracja telefoniczna 606 387 618

specjalista ginekolog-położnik

Maria Czajkowska

USG 4D położniczo- ginekologiczne

certyfikat USG Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego

przyjmuje prywatnie: wtorek, czwartek od godz. 16:00

ul. Boh. Września 27 (vis a vis przeprawy promowej)

rejestracja telefoniczna: 607 31 00 51

RADCA PRAWNY Dorota Krzemień-Osuch

·       porady prawne, reprezentacja przed sądami,

·       spadki, podział majątku

·       wspólnoty mieszkaniowe, nieruchomości,

·       mediacje

 Świnoujście, ul. Armii Krajowej 9/2

(wejście od ul. Monte Cassino 42-brama)

kontakt po uzgodnieniu telefonicznym 

tel. 91 321 93 30, 605 426 340   

   e-mail: biuro@kancelaria-osuch.pl

 

 

Drewno kominkowe i opałowe

tel. 693 399 346, 91 418 82 68

Kancelaria Radcy Prawnego Karolina Kondzielewska
MARIUS Usługi Pogrzebowe
WYSPIARZ niebieski